Przechadzamy się czasem Tamką i nawet może czasem zaglądamy w uliczkę prowadzącą do klasztoru sióstr Szarytek.
Już sama brama zapowiada, że zaraz wkroczymy na teren, na którym czas biegnie inaczej.
Nagle przenosimy się do I Rzeczypospolitej, dworkowej.
Jedynie XIX-wieczny gmaszek klasztoru jest nieco nowszy, ale i on chowa w sobie klasztorny kościół św. Kazimierza z XVII wieku.
Szarytki przybyły do Warszawy ponad 350 lat temu, w 1659 roku.
Nazwa ich zakonu nie pochodzi od szarych habitów, ale od francuskiego słowa "charité", czyli "dobroczynność".
Uliczką brukowaną kocimi łbami dochodzimy do XVII-wiecznego spichlerza.
Przez kratę zaglądamy do ogrodu uprawianego przez siostry od 350 lat.
Mijamy zapadnięty domek, niczym na Kresach.

I zbliżamy się do furty...
... która nas zaprasza.
Ogród chcieli siostrom zabrać źli komuniści, ale okazało się, że mają one wciąż dokument nadający im tę ziemię od królowej Ludwiki Marii Gonzagi, żony króla Jana Kazimierza Wazy.
Budynek mieszkalny klasztoru widziany od ogrodu.
Oraz budyneczek "kresowy" również z ogrodu.
Spichlerz stoi na zboczu skarpy, dzięki czemu widziany od jej podnóża ma jedną kondygnację więcej.

Furta jest otwarta również w drodze z powrotem...
... chwila zawahania, czy na pewno chcemy stąd wracać?
Musimy. W końcu nie jesteśmy siostrami Szarytkami :)

Dość stromo pod skarpę.

Opuszczamy teren, na którym czas płynie duuużo wolniej.
Już jesteśmy poza murami klasztoru.
Wracamy na Tamkę - znów miasto, zgiełk, ruch, pośpiech.
Jest to też podróż fotograficzna w czasie, bo te zdjęcia pochodzą sprzed niemal pięciu lat - z listopada 2006 roku. Ale u Szarytek na pewno nic się nie zmieniło :)
H_Piotr.