Wiecie co? Zupełnie nie wiem, co napisać na temat zmysłów.
Warszawa oddziaływuje na niemal wszystkie zmysły człowieka.
Słuch - "koncerty" studentów na skwerku za Akademią Muzyczną, odgłosy tramwaju 13N "parówy" ( jeżdżą tylko w Naszym Mieście ) po deszczu słyszane na wiele kilometrów, odgłosy Ikarusów, jakiejś karetki gdzieś w oddali, Wietnamczycy krzyczący "Uwaga, uwaga" na bazarze na Stadionie, "Marsz Mokotowa" odgrywany na Gołębniku przy Puławskiej, indiańskie rytmy "w kraterze" przy stacji Centrum, Kapela Z Chmielnej, ptasi koncert o czwartej nad ranem, skrzypiący śnieg w mrozy, szum fal na Wiśle rozbijających się o plażę, "Piosenka o mojej Warszawie" Fogga.
http://www.youtube.com/watch?v=V1qkPD0r3v0
Węch - kwitnące mirabelki na moim podwórku, zapach metra z czasów jego nowości ( czasem jeszcze da się go poczuć w wentylatorach ), czasem troszkę spalin z Ikarusa, "zapach" siarczystych mrozów, konglomerat zapachów na Dworcu Centralnym i Dworcu Śródmieście, zapach "świeżego toru" w środku upalnego lata, zapach biblioteki.
Smak - pyszna herbata w zacisznej herbaciarni w jesienny wieczór, wyczekany na ulicy Kebab na Marszałkowskiej róg Świętokrzyskiej.
Wzrok - na ten zmysł oczywiście Warszawa działa najmocniej i w najwięcej sposobów. Niezapomniane widoki od panoramy "skyline'u" poprzez gmachy, budowle, zieleń zadbaną i zaniedbaną po detale architektoniczne z najprzeróżniejszych stylów. Ukwiecona łąka w środku lata 5 km od Pałacu Kultury, wieżowce o zmroku, podświetlone zabytki, zamglone zaułki, falujący tłum, pulsujący u wyjścia ze stacji Centrum w rytm przyjazdów składów z obu stron, zamglone, poranne łąki w Powsinie.
Ale najważniejsze jest to, że Warszawa działa na wszystkie zmysły naraz i potrafi nieźle zaczarować. Potrafi zaczarować zarówno wielkimi przestrzeniami, jak i miłymi zaułkami. Tłumnymi, gestymi od wydarzeń miejscami, jak i tymi, gdzie jest się niemal samemu.
I generalnie zgadzam się z Beatą Kozidrak:
Masz na youtubie kod do umieszczenia na blogu (na prawo od video w ramce "umieść"), skopiuj go, a edytując tą notkę kliknij "edytuj kod HTML" i wklej w odpowiednim miejscu :-)
OdpowiedzUsuńI najważniejsze - zmysł równowagi... bo jest w tym jakaś równowaga: "Ale najważniejsze jest to, że Warszawa działa na wszystkie zmysły naraz i potrafi nieźle zaczarować."
OdpowiedzUsuńDzięki "wujku Tomi" za radę. Świetna rada wujku! Bardzo dobra rada!
OdpowiedzUsuńNo, przyznam, że Warszawa potrafi też wytrącić z równowagi. Ale mam sposoby, by ją (równowagę) sobie przywrócić.
Jak to nicki kształtują człowieka ;-D
OdpowiedzUsuńMoże, oj może... na Centralnym na przykład, by przywrócić równowagę, miejscami trzeba zatkać nos.
Taa, szczególnie w bezpośrednim przejściu z peronów DWC na perony Śródmieścia.
OdpowiedzUsuńAle ja tak o tych bardziej uczęszczanych okolicach.
To człowiek kształtuje swój nick. A potem czasem to wraca do człowieka, odbierane przez innych ludzi.
no iś wygrzebał piosenki :)
OdpowiedzUsuńO! Odblokowało się! Jupi! ( przez ok. godzinę nie można było dodać komentarza )
OdpowiedzUsuńTakie moje dwie ulubione o Warszawie. Tak, wcale nie "Warszawski sen" Niemena - tamta też ładna, ale jednak nie ulubiona.
Tę piosenkę Fogga akurat bardzo lubię, czasem aż mi się łzy cisną do oczu...
OdpowiedzUsuńTak, Warszawa działa na wszystkie zmysły, tu nie ma żadnych wątpliwości. :)
Teraz stolica i okolica ma ten problem. Chyba jak na złość blogger szaleje. Dzięki za wygrzebanie piosenek, choć spodziewałam się bardziej architektonicznie, a tu niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńZ rónowagi wyprowadza mniegłónie architektura lat 80-90tych.
Mnie też - nie każda, ale niestety większość.
OdpowiedzUsuńArchitektonicznie to jeszcze będzie!
Aha, też coś zauważyłem u siebie, ale myślałem, że jako lajkonik coś spieprzyłem ;)
OdpowiedzUsuńFogga bardzo lubię (dzięki Hrabio!), Niemena jeszcze bardziej, Pani Kozidrak niestety nie jest z mojej bajki ;)
I czekam na nowe wpisy!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ mojej bajki, Beata też nie jest, ale ta jej jedna piosenka...
OdpowiedzUsuńA piosenki Lady Pank nie znoszę. I muzycznie i tekstowo - zakłamana rzeczywistość.
Twoja otwartość na miasto jest zachwycająca. Już ta jedna notka może posłużyć za szkic do zmysłowego przewodnika po Warszawie. Oczywiście bogato ilustrowanego. Wspaniałości Panie Hrabio! Gratulacje :D
OdpowiedzUsuńBardzo przekonujące. Dałem się ponieść Twojemu wpisowi i było fajnie. pzdr
OdpowiedzUsuńWręczam Tobie KREATIV BLOGGER (AWARD)!
OdpowiedzUsuńTukee --> Pierwsze zdanie w notce było, że zupełnie nie wiem, co napisać, a jednak coś mi się udało napisać. I nawet komuś się to spodobało. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńGrzesiek --> I taki był mój zamiar, więc tym bardziej się cieszę.
Dominika --> Pięknie dziękuję!!! Nie wiem, co to jest, ale brzmi ładnie.
Naprawdę przyjemnie mi się czytało o "zmysłowym" postrzeganiu Warszawy:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAkurat 'słuchowo' za warszawą nie przepadam
OdpowiedzUsuńZ tych wymienionych tu odgłosów nie lubię tych Indian, ale cóż, oni też kojarzą mi się jednoznacznie z Warszawą.
OdpowiedzUsuńAlbo to życie jest popieprzone albo ten internet. Ale tak to niestety kurde działa. Jak chcesz by ciebie widzieli, to musisz się sam u kogoś pokazać...ech... wiem wiem, egocentryzm przeze mnie przemawia tak że jej... ale do rzeczy...W tej chwili centrum Warszawy to mój drugi dom. Gdy jeżdżę z przesyłkami, to po prostu robie co chce i zatrzymuje się nie mal gdzie chce. A co do zmysłów? Po tylu godzinach a właściwie miesiącach, bardzo wielu rzeczy się już nie zauważa np spalin. Duzo bardziej za to wkurzają mnie piesi. Wiem , że na chodniku jestem tylko gościem, ale sam powiedz...czy żyjemy w raju? A co po niektórzy spacerują jak po czerwonym dywanie usłanym różami. Krzyczysz zza pleców: "Sory!Przepraszam!", a ta ,przepraszam, ostatnia...durn...p...ech...odwraca się i tylko:"O rany boskie!!!" albo "Po ulicy się jeździ!!!!!!" i wiele wiele podobnych. Najgorzej jest jednak gdy pada kilka godzin śniek z deszczem. Bo wtedy oprócz przechodniów wkurzająca jest pogoda - wtedy po prostu nie chwili spokoju. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSą rowerzyści i rowerzyści. Niektórzy jadą po chodniku i nic się wielkiego nie dzieje, a niektórzy, jak karki w BMW na jezdni - wszystkich omijają na centymetry, wyprzedzają. Takim z drogi nie schodzę.
OdpowiedzUsuń