27.9.12

OSIEDLE SZWOLEŻERÓW

Osiedle Szwoleżerów mieści się w Warszawie między ulicami Szwoleżerów (cóż za niespodzianka), Czerniakowską, a Dragonów.


Zaprojektowała je jedna z najlepszych architektów polskich - Halina Skibniewska. Projektowała mało, ale jak już coś powstawało według jej projektu, to zazwyczaj było wysokiej klasy - np. siedziba ZETO.
Ale wyjątkowe jest nie tylko dlatego. Aby mocniej związać, zidentyfikować mieszkańców z miejscem zamieszkania, projektantka nie tylko zaplanowała teren zabaw dla dzieci (z którego chętnie korzystają do dziś - sam widziałem), nie tylko połączyła teren wspólny z terenem indywidualnym (ogródki mieszkań na parterze przechodzą płynnie w teren podwórka), nie tylko zaplanowała (i, co ważne, doprowadziła do zbudowania) osiedlowe centrum zakupów, ale umieściła tu detale architektoniczne - serię waz i rzeźb ze zniszczonego pałacu w Brzezince na Dolnym Śląsku.

Nie wiem, gdzie stały od wojny do ustawienia ich tu w połowie lat 70-tych. pewnie w jakimś magazynie albo "lapidarium" na tyłach Muzeum Narodowego.


Trzeba przyznać, że gdyby zostały na Dolnym Śląsku, to pewnie dziś nie byłoby ich już w ogóle. Może ich ułomki wzmacniałyby teraz brzegi Odry?



Ale to miejsce, ta okolica szczyci się nie tylko XVII-wiecznymi wazami. Tuż obok osiedla stoi ponadstuletni budynek kościoła. Wpierw była to cerkiew prawosławna bł. Martyniana, następnie kościół rzymsko-katolicki, a od II Wojny Światowej jest to katedra polsko-katolicka p.w. św. Ducha.

Po drugiej stronie ul. Czerniakowskiej nowowyremontowany gmach liceum im. Sobieskiego z lat 20-tych.

A przy ul. Dragonów przychodnia w funkcjonalistycznym budynku z lat 30-tych, który przed wojną prawdopodobnie służył wojskowym, po wojnie był Domem Robotnika (jak długo?), a od wielu lat jest właśnie przychodnią.

H_Piotr.

PS. Reszta zdjęć, pozostałe rzeźby i wazy --> TUTAJ.

23.9.12

WARSZAWA - MIASTO NADGRANICZNE, CZ. 2

Dziś część druga tego wpisu o granicach dookoła Warszawy.

Po zwycięskiej wojnie z Austriakami do Księstwa Warszawskiego przyłączono resztę Mazowsza i Lubelszczyznę. Granica się odsunęła od Warszawy. Po Kongresie Wiedeńskim o przemianowaniu okrojonego Księstwa Warszawskiego na Królestwo Polskie (Kongresowe) ustanowiono nowe województwa, a potem gubernie, jednak ich granice zmieniały się tak często, a poza tym były tak mało ważne (przecież i tak o wszystkim decydował Petersburg), że nie będę tu ich omawiał.

Podczas I Wojny Światowej, gdy wojska rosyjskie po 100 latach opuściły tereny polskie, zaczął się trzyletni epizod - okupacja niemiecka i austro-węgierska. Granica między strefami przebiegała Pilicą do Wisły i Wisłą w górę (czyli na mapie w dół :) w związku z czym Warka stała się na moment miastem granicznym.
Tamta okupacja nie była dla Warszawy tragiczna - poza zniszczeniem przez wycofujących się Rosjan obiektów strategicznych (mostów i dworców) oraz ewakuowaniem fabryk największą stratą było wymarznięcie (z powodu braku ogrzewania) przebogatej kolekcji drzewek pomarańczowych w Nowej Pomarańczarni.

Niestety, już niecałe 21 lat po zakończeniu Wielkiej Wojny wybuchła Jeszcze Większa Wojna. Tym razem Niemcy zajmowali się poza rabunkiem, gwałtem i morderstwami na obywatelach Polski, również wytyczaniem kilku granic na mapie:
Tuż przed wojną, 23 sierpnia 1939 Niemcy podpisały ze Związkiem Radzieckim Pakt Ribbentrop-Mołotow, według którego (w tajnym dodatku) linia demarkacyjna między wojskami niemieckimi, a radzieckimi miała przechodzić Wisłą (!)

Dla mnie nie do wyobrażenia: na lewym brzegu - Stadt Warschau, a na prawym - город Прага. Kontrola graniczna na moście Poniatowskiego. Brr!

Przebieg tej linii zmieniono bardzo szybko - 28 sierpnia - zanim jeszcze zdążył wejść w życie. Nowa wersja dzieliła Polskę na Bugu.


Północne i zachodnie tereny przedwojennej Polski Niemcy włączyli bezpośrednio do III Rzeszy, z reszty utworzyli (jak 26 lat wcześniej) Generalne Gubernatorstwo. Jednak Warszawa była (od strony geograficznej i administracyjnej) mocno na uboczu GG - stolicą był Kraków, a zasięg GG na południowy wschód do 1941 był po Rzeszów i Bieszczady, a od 1941 po Stanisławów i Kołomyję.

A na północny-zachód od Warszawy? Jedynie po Nieporęt, Skierdy, Łomna, pół Puszczy Kampinoskiej. Po stronie rzeszowej został Serock, Zegrze, Nowy Dwór Mazowiecki, Zakroczym.

Trzeba wspomnieć o granicach wewnątrzmiejskich, które utworzyli Niemcy, a po której stronie możesz przebywać nie zależało od tego, gdzie mieszkasz, ale jakiej jesteś narodowości:

Getto żydowskie - okropne miejsce śmierci ok. 400 000 ludzi. Polakom i Niemcom zakaz wstępu. Próby przekroczenia granicy w którąkolwiek ze stron - rozstrzelanie na miejscu. Mury budowane wzdłuż ulic, tranzytowe tramwaje z zasłoniętymi oknami. Granice getta zmieniały się tyle raz, że nawet mój kolega, który jest znawcą tematyki getta stwierdził, że nie zna wszystkich zmian, dlatego daję tylko poglądową mapkę:
Getto to nie tylko Muranów. Pierwotnie w jego skład wchodził też Mirów, Grzybów, cały cmentarz żydowski na Okopowej, kawałek Nowego Miasta i Śródmieścia - aż po obecny Pałac Kultury.
Zawsze gdy oglądam zdjęcia Muru Berlińskiego i czytam o strzelaniu przez wschodnioniemiecką milicję do uciekających z NRD do RFN, myślę sobie, że to nie była pierwsza taka sytuacja w Europie - "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę".
Na zdjęciu Plac Żelaznej bramy, po prawej getto, po lewej zniszczony częściowo Pałac Lubomirskich i korytarz tranzytowy łączący Śródmieście z Wolą:

Drugą granicą była wydzielona strefa niemiecka - obejmowała ona Aleję Szucha z okolicznymi uliczkami, kawałek Mokotowa (okolice Sandomierskiej) i Powiśla (okolice ul. Śniegockiej). Od pewnego momentu Polakom też był tam wstęp wzbroniony.
Na zdjęciu wylot Alei Szucha na Plac Unii Lubelskiej:



Oddzielnym tematem są granice powstańczych "dzielnic" w 1944 roku. To również były granice życia i śmierci - że porównam Wolę i Pragę - to jak porównywać Koreę Północną i Południową po 1953 roku. Między dzielnicami prawie nie było kontaktu. Rozkazy przekazywano kanałami, lub radiowo - przez Londyn (!). Ludzie (nawet rodzina, czy przyjaciele) zamieszkujący przez te 63 dni inne dzielnice mają zupełnie inne a przeżycia i wspomnienia z tamtych czasów.
Można powiedzieć, że wizja granicy niemiecko-radzieckiej z 1939 ziściła się na przełomie 1944/45 roku - Armia Czerwona po zajęciu całej prawobrzeżnej Warszawy stanęła na długie 126 dni. Kiedy wojska niemieckie dusiły Powstanie, a potem specjalne grupy w opustoszałym mieście podpalały dom po domu sprawdziwszy uprzednio, czy nie zostały jakieś kosztowności (albo chociaż ciepłe kołdry), po drugiej stronie rzeki instalowała się Polska Ludowa wspierana przez NKWD ("Cyryl jak Cyryl, ale te metody").

---   ---   ---

Oczywiście przez Warszawę lub jej najbliższą okolicę w toku historii przebiegały również inne (nie polityczne i nie wojskowe) granice:

Drugim najważniejszym podziałem administracyjnym po państwowym (a w pewnych czasach może i najważniejszym) jest kościelny. Przez całą I RP Mazowsze było podzielone między Diecezję Płocką i Archidiakonat Warszawski Diecezji Poznańskiej. Proste - każdy kolejny biskup poznański nie godził się przez setki lat na odłączenie łakomego kąska, jakim była Warszawa.
Skończyło się na tym, że przez prawie 500 lat (!), aż do 1798 roku, kiedy to Prusacy w swoich Nowych Prusach Wschodnich zrobili reformę podziału administracyjnego Kościoła, wszystkie parafie lewobrzeżne oraz Zerzeń były pod zwierzchnictwem poznańskim, a praskie pod płockim. Nie wiem, jakie to miało konsekwencje (pewnie poza miejscem wędrowania podatków), ale mogło stanowić jedną z podpór odrębnej tożsamości mieszkańców Pragi, która (przypomnijmy) uzyskała prawa miejskie w 1648 roku od Władysława IV Wazy, a została włączona do Warszawy na fali ustaleń Sejmu Wielkiego w 1791 roku.
Od 1992 roku znów przez Warszawę przebiega granica diecezji. Kiedyś obie części Warszawy podlegały katedrom umiejscowionym setki kilometrów stąd, a teraz obie katedry stoją w Warszawie - na lewym brzegu Wisły Archikatedra Warszawska św. Jana Chrzciciela, a na prawym Katedra Warszawsko-Praska św. Floriana i św. Michała Archanioła. Dla przeciętnego wiernego różnica jest taka, że będąc na Mszy na Żoliborzu, Mokotowie, Woli słyszy "módlmy się za naszego biskupa Kazimierza", a na Pradze, Bródnie, Grochowie, Saskiej Kępie - "módlmy się za naszego biskupa Henryka".

Językoznawcy rozróżniają w języku polskim gwary, czy też dialekty ("Czym różni się dialekt od języka?" Język dysponuje administracją i armią " ;) A dialekt mazowiecki dzieli się na dialekt Mazowsza Bliższego (bliższego czemu?) i Dalszego.
Co prawda inna mapka pokazuje tę granicę bardziej na linii Nieporęt - Radzymin - Wołomin, niż przez środek Warszawy, ale tu gdzie rdzenni mieszkańcy stanowią może z 15% ogółu, to ciężko o jakiekolwiek wiarygodne dane :)

Jeszcze jedną ważną nieoficjalną granicą, o której często się zapomina jest granica między normalnym, europejskim, rozstawem szyn na kolei, a szerokim, rosyjskim. W 1845 otwarto Dworzec Warszawsko-Wiedeński, a w 1848 całą linię łączącą Warszawę przez Wiedeń z całą Europą. Linia ta miała (i ma do dziś) normalny rozstaw torów - 1435 mm (tak, żeby łatwo było zapamiętać). Mimo, że odcinek Warszawa-Sosnowiec leżał na terenie Królestwa Polskiego (Kongresowego), to inwestorom (a linię budowali Polacy) udało się uprosić władze w Petersburgu o zezwolenia na zastosowanie tego rozstawu. Kolejne linie kolejowe dochodzące do Warszawy, tym razem ze wschodu - linia Warszawsko-Petersburska w 1862 (do Petersburga; obecny Dworzec Wileński) i Warszawsko-Terespolska w 1867 (do Moskwy; obecny Wschodni) były szerokotorowe (1524 mm).
Powód? Militarny (chociaż istnieje też wersja humorystyczno-zbereźna powodu tej dziewięciocentymetrowej różnicy). Chodziło o to, żeby potencjalnemu wrogowi (Niemcom i Austro-Węgrom) nie było zbyt łatwo podczas atakowania Matuszki Rasiji. Koniec końców okazało się to nieskuteczne, bo kiedy zaatakowali, to weszli w nią jak w masło i konieczność zmiany podwozi wagonów niezbyt im w tym przeszkodziła. Po odzyskaniu niepodległości Polacy zdecydowali przekuć wszystkie linie kolejowe na terenie kraju na rozstaw normalny. Ciekawostka - tramwaje warszawskie przez całe dwudziestolecie międzywojenne w spadku po zaborach były szerokotorowe (polecam wybrać się na ul. Chłodną z miarką), przekuto je dopiero w latach 1945-50.
Skutek dla Warszawy był pozytywny - przez 50 lat każdy, kto wybierał się z Rosji do Europy lub na odwrót, albo przesyłał towary koleją na tejże trasie, musiał się przesiadać w Warszawie (przeładowywać towary). To siłą rzeczy spowodowało rozwój infrastruktury transportowej (most Kierbedzia w 1865, tramwaje konne już w 1866 roku, most kolejowy przy Cytadeli w 1875), przeładowczej (ogromny dworzec towarowy Kolei Wiedeńskiej tam, gdzie dziś Muzeum kolejnictwa), hotelarskiej (Hotel Europejski w 1857) i mnóstwo miejsc pracy, nie mówiąc o docieraniu wszystkich mód z obu stron do Warszawy lotem błyskawicy.

I tak dobrnęliśmy do naszych czasów. Oby już żaden więcej polityk ani wojskowy nie wytyczał żadnych linii przez Warszawę, ani koło niej.

H_Piotr.

20.9.12

WARSZAWA - MIASTO NADGRANICZNE, CZ. 1

Uwaga: Dzisiaj to dopiero się rozpisałem :) Do poczytania w długie, jesienne wieczory.

"Warszawa - miasto nadgraniczne" brzmi tytuł tego wpisu. Czyżbym się gdzieś przejęzyczył? Czyżby zaszło jakieś nieporozumienie?

Skądże znowu, (jeszcze) wiem o czym piszę :)

Ten kawałek ziemi na długości geograficznej 21 stopni i szerokości 52 stopnie w różnych okresach historycznych leżał nad różnorakimi granicami. Opiszę je poniżej:

Już w prehistorii Wisła była ważną granicą geograficzną i kulturalną. Z prostego powodu - trudno było ją przekroczyć. Starożytne kultury archeologiczne zmieniały swoje zasięgi i mieszały się, ale w kilku przypadkach możemy mówić o granicy na Wiśle w okolicach Warszawy: Kultura Lendzielska (ok. 5000-4000 r p.n.e.). Nota bene do dziś po węgiersku "Polak", "polski" to "lengyel", a Polska to "Lengyelország" (czyt. Lendzielorsag, dosł "polski kraj", "kraj Polaków"), od tego też pochodzą słowa "Lenkija" po litewsku, "Lehistan" w różnych językach tureckich i "Lachowie" po rosyjsku.
Kultura Przeworska (III w p.n.e. - V w n.e.) tez przynajmniej przez jakiś czas miała swą granicę na Wiśle - istniała na lewym brzegu królowej polskich rzek, podczas gdy Kultura Wielbarska (I - V w n.e.), czyli jej późniejsza sąsiadka usytuowała się na prawym brzegu Wisły.
Jeszcze w niespokojnych czasach w V wieku przez ok. 100 lat istniała na lewym brzegu Wisły Kultura Sukow-Dziedzice (nazwa nie od Dziedzic - części Ursusa, ani od Czechowic-Dziedzic, ale od wioski w woj. Zachodniopomorskim; na mapce zaznaczona na fioletowo)

No, ale w pewnym momencie na nasze tereny przyszli Słowianie - nasi protoplaści. Jak widać na mapce, która przedstawia wyniki różnych badań, jedną z nielicznych "pewnych" granic zasiedlania przez wczesnych Słowian był lewy, wysoki brzeg Wisły koło późniejszej Warszawy.

No, ale wszystkie te dotychczasowe granice są umowne, narysowane tylko na podstawie badań archeologicznych i należące do (pre)historii tak starej, że nikt o niej nie pamięta. Czas na konkretne granice polityczne:

Kiedy po rozbiciu dzielnicowym w 1320 roku (Warszawa już istniała) Władysławowi Łokietkowi udało się zjednoczyć Polskę i koronować w Krakowie na króla Polski, Mazowsze było niezależnym księstwem rządzonym przez mazowiecką gałąź dynastii Piastów. Wskutek różnych decyzji politycznych przez cały XIV i XV wiek pozostawało poza Koroną Polską, jednak dzielone było na coraz mniejsze księstewka dla licznych synów ówczesnych książąt, którzy w różnych latach składali hołdy lenne królom polskim (a czasem nawet i czeskim). Po wygaśnięciu danej linii Piastów król Polski miał prawo włączyć daną ziemię do Korony. I tak ziemie rawska i gostynińska zostały włączone w 1462 roku, sochaczewska w 1476 (te trzy ziemie utworzyły Województwo Rawskie, które istniało do 1793 roku), ziemia płocka w 1495, a reszta (no, jakieś 2/3) Mazowsza z Warszawą jako stolicą w 1526 po śmierci ostatniego Piasta mazowieckiego - Janusza III. 

Jednak między rokiem 1476, a 1526 przez równo 50 lat granica między ziemią sochaczewską, a warszawską stanowiła zarazem granicę Polski z Warszawą poza Polską. Mapa z ok. 1570 roku (źródło: maps4u.lt)

Później (do 1793) była to granica między województwem rawskim, a mazowieckim i to właśnie z map z XVIII wieku znamy jej dokładny przebieg - sądzę, że nie zmienił się zbytnio przez niemal 250 lat. Mapa stworzona przez Karola de Pertheesa w 1783 roku (źródło: http://mapy.geohistoria.pl/perthees/)

Jak widać, granica przecinała Puszczę Kampinoską na pół zostawiając Leszno (dziś dojeżdża tam autobus podmiejski z W-wy!) i Grodzisk Mazowiecki (WKD!) po stronie "polskiej", a Błonie i Zakroczym po "mazowieckiej". Grodzisk Mazowiecki, który prawa miejskie otrzymał w 1522 roku z rąk króla Zygmunta Starego, przez kilka lat był dosłownie miastem nadgranicznym, bo granica państwowa przebiegała najprawdopodobniej rzeczką Rokicianką - obecnie to niemal śródmieście Grodziska.

W XVIII wieku, w związku z koniecznością zagwarantowania spokoju w Europie Środkowej przez Berlin, Petersburg i Wiedeń układ granic w okolicach Warszawy nieco się zmienił. Niemal w miejscu granicy między województwami przebiegła granica między państwami - Rzecząpospolitą Obojga Narodów a Królestwem Prus. Poniższa granica nie przetrwała długo (a i to w większości w czasie Powstania Kościuszkowskiego), więc ani administracja pruska nie zdążyła na stałe się rozsiąść, ani nie zdążono wyrysować dokładniejszych map, niż ta:
Trzeba przyznać, że Fryderyk Wilhelm II był łaskawy - zostawił po polskiej stronie niemal całą Puszczę Kampinoską oraz Leszno, Grodzisk, Mszczonów, a nawet Białą Rawską. Może zrobił to dlatego, że wiedział, że już za chwilę i reszta będzie jego? W każdym razie tereny na zachód od tej granicy nazwał Prusami Południowymi, a na wschód od niej (w dwa lata później) Nowymi Prusami Wschodnimi. 

I tu - w 1795 roku - zaczyna się historia granicy, od której wpadłem na pomysł całego tego wpisu (który rozrósł się do dwóch). Po stłumieniu Insurekcji, po trzecim rozbiorze Warszawa i północno-zachodnia część Mazowsza trafiły do Prus, a południowo-wschodnia do Austrii. Polska zniknęła z mapy świata. Austriacy swój teren nazwali Nowa Galicją, Galicją Zachodnią. Nie mylić z Galicją Zachodnią, którą po 1850 zwano dzisiejszą Małopolskę i Podkarpacie.

Wszyscy (?) znamy taką mapkę przedstawiającą stan z lat 1795-1807 (nota bene zastanawia podobieństwo przebiegu granicy prusko-rosyjskiej i austriacko-rosyjskiej z granicą polsko-radziecką, z drobnymi korektami oczywiście na korzyść naszych przyjaciół zza Buga):
... oraz mapkę przedstawiającą Księstwo Warszawskie w formie utworzonej przez Napoleona w 1807 roku (sprzed wojny polsko-austriackiej z 1809):



Widać, że granica wpierw prusko-austriacka, a potem warszawsko-austriacka przebiegała b. blisko Warszawy. Ale którędy dokładnie? Na to pytanie odpowiedź znajdujemy na mapach, które i Prusacy i Austriacy (i nawet Rosjanie) zdążyli wykonać przez te 14 lat.

Mapa austriacka:
 Mapa pruska:
 Mapa rosyjska:
 I jeszcze dwie mapy - najdokładniejsze:

Co możemy z tych map wyczytać: Marki, Ząbki, Kawęczyn, Mokry Ług, Wygoda, Kaczy Dół (Międzylesie), Błota, Falenica i Świdry były po pruskiej/warszawskiej stronie, za to Kobyłka, Wola Grzybowska, Okuniew, Stara Miłosna, Wiązowna i Karczew były po austriackiej stronie granicy. Z nieistniejących ówcześnie osiedli: pół obecnej Zielonki było w Prusach, a pół w Austrii (tak samo z Józefowem). Rembertów, Wesoła i Sulejówek były w Austrii, Otwock też.Wszystkie osiedla od Wawra po Falenicę były w Prusach.
Dzięki temu, że później szła tędy granica powiatu, jest ona udokumentowana na późniejszych (dokładniejszych) mapach.

Jak widać, granica państwowa przez 14 lat przebiegała w ramach obecnych granic administracyjnych Warszawy.

Kilka ciekawostek: Przez 10 lat (1797-1807) Rembertów, Stara Miłosna, Kobyłka, Wiązowna i Karczew były w tym samym państwie, co Wenecja. Wielkie chwile w swej historii przeżyła wtedy Wiązowna, która przez 8 lat (1795-1803) była siedzibą jednego z austriackich cyrkułów, niczym Kielce, Lublin czy Kraków. Tereny te wpierw podlegały ośrodkowi administracyjnemu w Krakowie, a potem, od 1803 we Lwowie (!). Ciekawe, czy w tamtych czasach istniały już przejścia graniczne i paszporty?

---

Dla ułatwienia wyobrażenia sobie przebiegu tych trzech granic, wrysowałem je w gógielmapsa:
View Granica 1795-1809 in a larger map

Pokaż Granica 1795-1809 na większej mapie Granice są narysowane ogólnikowo, choć te z lat 1795-1809 i z 1476-1526 dokładniej, niż ta z 1793-1795.

Oczywiście nie wyczerpałem jednym wpisem tego tematu - w następnym odcinku XIX, XX i XXI wiek.

H_Piotr.

PAMIĄTKA Z PRL-U - LIX AKCJA GTWB

Oto kwintesencja PRL-u w urbanistyce - blok z wielkiej płyty i zaparkowany przed nim Duży Fiat. Zdjęcie wykadrowane jak do folderu reklamowego - szerokokątnym obiektywem, dynamiczny kadr, gałęzie z liśćmi zamykają go od góry.
Brakuje tylko szczupłej dziewczyny w krótkiej sukience i butach na koturnach, przechadzającej się z psem - najlepiej chartem, oraz młodego, brodatego mężczyzny w swetrze i dzwonach, pykającego fajkę.

Gierkowski sen o dobrobycie.

Miejsce akcji: ul. Bielawska na Wierzbnie.

H_Piotr.

12.9.12

EFEKT MOTYLA

Kiedyś już pisałem o tym miejscu, ale teraz odkryłem ciekawostkę dotyczącą działki przy ul. Królewskiej nr hip. 1076 sprzed niemal 200 lat.
www.ebuw.edu.pl

Tam, gdzie dziś stoi hotel Victoria, a przed wojną był salon obsługi Polskiego Fiata, latem 1825 roku swój skład pończoch (dziś chyba powiedzielibyśmy sklep, hurtownię) otworzył Krystian Wendisch.




www.warszawa1939.pl


Wendisch urodził się w Budziszynie (ówcześnie w Saksonii) i przyjechał do Łodzi w 1824. Ciocia Wikipedia pisze o nim, że był Niemcem, ale wiedząc, że Budziszyn jest stolicą Górnych Łużyc i że aż do 1868 oficjalna nazwa niemiecka to nie było Bautzen, a Budissin, możemy podejrzewać, że miał korzenie serbołużyckie. Pisownia Wendisch pasuje tak samo, jak Vendiš. Zresztą "Wendisch" po niemiecku znaczy "wendyjski", a Wendowie to zachodniosłowiańskie plemiona (w tym łużyckie) które dawniej zamieszkiwały niegdysiejszy enerdówek.
No nic, ale wracając do składu przy Królewskiej. Wendisch w czerwcu 1825 roku otrzymał w wieczystą dzierżawę teren Księżego Młyna powierzchni 69 mórg, a już w sierpniu reklamował się w dziale ogłoszeń drobnych tak:



Warto dodać, że dom Wendischa w Łodzi przy ul. Przędzalnianej 71 to najstarszy mieszkalny dom w całym mieście. O ile wiem, starszy jest tylko drewniany kościół św. Józefa z 1768 roku. Barokowego kościóła w dzielnicy Łagiewniki (z 1683) nie liczę, bo kiedy powstawał, to było poza Łodzią. 

W latach 1821-23 na południe od miasteczka Łodzi wytyczono Nowe Miasto z obecnym placem Wolności., a na południe od niej w latach 1824-27 Nową Łódkę z główną ulicą dzisiejszą Piotrkowską. I to właśnie tam jest Księży Młyn, który z małej wytwórni pończoch przekształcił się w jedną z największych i najbardziej znanych łódzkich fabryk, należącą do Karola Scheiblera. Kompleks zabudowań fabrycznych i mieszkalnych ("łódzkie familoki") jest na liście zabytków, a ponoć jest też przygotowany jako kolejna polska propozycja na listę UNESCO.

Można powiedzieć, że w Łodzi, tak samo jak w Warszawie, miasto "wylało się" ze zbyt małej starówki, a obecne Śródmieście leży na południe od niej. W Łodzi jednak to był zaplanowany ruch rządu Królestwa Polskiego w XIX wieku w celu rozwinięcia zapóźnionych terenów, a w Warszawie "oddolny" ruch na przestrzeni wieków XVI-XVIII spowodowany napływem. Swoją drogą, skąd my to znamy?

Nie dziwi też sformułowanie "miasteczko Łódź". W 1830 Łódź liczyła 4 000 mieszkańców (tuż przed boomem przemysłowo-budowlano-demograficznym), a Warszawa 140 000 mieszkańców (tuż przed jeszcze większym boomem). Wendisch wiedział, co robi otwierając swój pierwszy właśnie w Warszawie.

Tak to właśnie można powiedzieć, że historia rozwoju Łodzi, jaka znamy, zaczęła się na placu Piłsudskiego w Warszawie.

H_Piotr.

6.9.12

MODERNIZM NA KIELECKIEJ

Jest na Mokotowie ulica Kielecka. A na niej stoi kilka interesujących modernistycznych budynków z lat 30-tych. Na przykład willa Kielecka 19/21:
Po ok. 80 latach stania na deszczu i mrozie nieco zszarzała.
Ale może lepiej niech jej nie remontują, bo jeszcze pomalują na cytrynowo...
Mieszkańcy byliby do tego zdolni. Kwaterunek.
W tle widać willę przy Kieleckiej 17 róg Madalińskiego. Niestety nie wiem, kto je zaprojektował.
Ciekawe drzwi:
Tak się prezentuje od Madalińskiego:
Zawsze jak idę Kielecką, staram się jak najdłużej nasycić wzrok tymi dwoma budynkami, żeby potem w miarę bezboleśnie minąć gargamela przy Kieleckiej 23.

H_Piotr.