12.9.12

EFEKT MOTYLA

Kiedyś już pisałem o tym miejscu, ale teraz odkryłem ciekawostkę dotyczącą działki przy ul. Królewskiej nr hip. 1076 sprzed niemal 200 lat.
www.ebuw.edu.pl

Tam, gdzie dziś stoi hotel Victoria, a przed wojną był salon obsługi Polskiego Fiata, latem 1825 roku swój skład pończoch (dziś chyba powiedzielibyśmy sklep, hurtownię) otworzył Krystian Wendisch.




www.warszawa1939.pl


Wendisch urodził się w Budziszynie (ówcześnie w Saksonii) i przyjechał do Łodzi w 1824. Ciocia Wikipedia pisze o nim, że był Niemcem, ale wiedząc, że Budziszyn jest stolicą Górnych Łużyc i że aż do 1868 oficjalna nazwa niemiecka to nie było Bautzen, a Budissin, możemy podejrzewać, że miał korzenie serbołużyckie. Pisownia Wendisch pasuje tak samo, jak Vendiš. Zresztą "Wendisch" po niemiecku znaczy "wendyjski", a Wendowie to zachodniosłowiańskie plemiona (w tym łużyckie) które dawniej zamieszkiwały niegdysiejszy enerdówek.
No nic, ale wracając do składu przy Królewskiej. Wendisch w czerwcu 1825 roku otrzymał w wieczystą dzierżawę teren Księżego Młyna powierzchni 69 mórg, a już w sierpniu reklamował się w dziale ogłoszeń drobnych tak:



Warto dodać, że dom Wendischa w Łodzi przy ul. Przędzalnianej 71 to najstarszy mieszkalny dom w całym mieście. O ile wiem, starszy jest tylko drewniany kościół św. Józefa z 1768 roku. Barokowego kościóła w dzielnicy Łagiewniki (z 1683) nie liczę, bo kiedy powstawał, to było poza Łodzią. 

W latach 1821-23 na południe od miasteczka Łodzi wytyczono Nowe Miasto z obecnym placem Wolności., a na południe od niej w latach 1824-27 Nową Łódkę z główną ulicą dzisiejszą Piotrkowską. I to właśnie tam jest Księży Młyn, który z małej wytwórni pończoch przekształcił się w jedną z największych i najbardziej znanych łódzkich fabryk, należącą do Karola Scheiblera. Kompleks zabudowań fabrycznych i mieszkalnych ("łódzkie familoki") jest na liście zabytków, a ponoć jest też przygotowany jako kolejna polska propozycja na listę UNESCO.

Można powiedzieć, że w Łodzi, tak samo jak w Warszawie, miasto "wylało się" ze zbyt małej starówki, a obecne Śródmieście leży na południe od niej. W Łodzi jednak to był zaplanowany ruch rządu Królestwa Polskiego w XIX wieku w celu rozwinięcia zapóźnionych terenów, a w Warszawie "oddolny" ruch na przestrzeni wieków XVI-XVIII spowodowany napływem. Swoją drogą, skąd my to znamy?

Nie dziwi też sformułowanie "miasteczko Łódź". W 1830 Łódź liczyła 4 000 mieszkańców (tuż przed boomem przemysłowo-budowlano-demograficznym), a Warszawa 140 000 mieszkańców (tuż przed jeszcze większym boomem). Wendisch wiedział, co robi otwierając swój pierwszy właśnie w Warszawie.

Tak to właśnie można powiedzieć, że historia rozwoju Łodzi, jaka znamy, zaczęła się na placu Piłsudskiego w Warszawie.

H_Piotr.

15 komentarzy:

  1. Byłem raz w Budziszynie - przepiękne miasto, ale prawdziwego Łużyczanina ciężko tam spotkać. Po serbsku mówiła tylko pani w księgarni łużyckiej. Ale historia Krystiana Wendischa bardzo ciekawa. Co do efektu motyla, to wygląda na to, że historia miasteczka Łodzi zaczęła się od przyłączenia Łużyc do Polski przez Bolesława Chrobrego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja byłem w przepięknym mieście Oradea (to po rumuńsku, po węgiersku Nagyvárad) w Rumunii, gdzie Węgrzy stanowią ok. 30-procentową mniejszość. I słyszałem jęz. węgierski tylko dlatego, że kilka razy spotkaliśmy na mieście znajomych mojego kolegi, Węgra, który mnie oprowadzał oraz w sklepie z ekspedientką rozmawiał on po węgiersku. Oczywiście, gdyby po Oradei oprowadzał mnie Rumun, to w ogóle nie usłyszałbym języka węgierskiego.

    Cały ten wpis ukazuje też fałsz tezy, że "Warszawa jest miastem bez historii". Bo jeśliby tak było, to co miałyby powiedzieć Łódź, Katowice, Gdynia i parę innych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Kraków jest miastem bez historii - zbudowali (nie od razu) i stoi do dziś. I jaka tu historia?

      Usuń
  3. Piękny był ten salon Polskiego Fiata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caceńko stylistyczne, ale niestety z założenia była to tymczasówka. Chyba nawet był z drewna.

      Usuń
  4. Kraków przeżył, dzięki łasce, jaką mieszkańcy Wolnego Królewskiego Miasta Podgórze obdarowali położony po drugiej stronie Kraków.

    W 1915 dawny Josefstadt czyli Podgórze, leżący po drugiej stronie Wisły, został przy dużym sprzeciwie mieszkańców, którym nie odpowiadały krakowskie klimaty, włączony do Krakowa.

    W Podgórzu istniał biznes i przemysł, fabryki, elektrownia, huta.

    "W Podgórzu nie było arystokracji, wspaniałych mieszczańskich rodzin, podgórzanie obawiali się, że wejście do Krakowa doprowadzi do zmiany wizerunku ich miasta, do utraty tożsamości.

    Zajęci pracą, budową przemysłu, bali się zmiany mentalności, zmiany stylu życia na typowo krakowski, z ich punktu widzenia próżniaczy."

    Ot, i kto dziś wspomni takie miasta, jak Podgórze, wchłonięte przez miasteczko Kraków? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogowsky i Weldon:
      Każde duże miasto ma ciekawą historię, acz niektóre miasta TYLKO historię, bo teraźniejszość nieciekawą zdecydowanie. I o to się właśnie rozchodzi. O tę teraźniejszość i przyszłość.

      Historii nie przeskoczymy - nie przybędzie Warszawie nagle dodatkowe 200 lat, ani romańska katedra, nawet za największe pieniądze. Za pieniądze można tylko odbudować niektóre zabytki (ale można te pieniądze również zmarnować - patrz "zamek królewski" w Poznaniu).

      Co można zrobić teraz (za duże pieniądze), to dbać o to, co jest oraz poprawić wizerunek W-wy w oczach Polaków spoza niej. I zrobić to mądrzej, niż filmikiem za 0.5 mln zł, w którym zboczeniec goni laskę.

      Usuń
  5. Salon Fiata był może i ciekawy, ale do otoczenia pasował, jak Rob Halford do "Mazowsza".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin - Ale salon Fiata był przynajmniej prowizorką, a hotel Victoria nie jest i też można o nim napisać, że "do otoczenia pasuje, jak..."

      Usuń
    2. Oj, żeby to on jeden. Poza tym w pewnych partiach miasta resztki starego nie pasują do nowego i tu już trudno wyrokować, co lepiej żeby zniknęło.

      Usuń
    3. Dla mnie w 99% przypadków jeśli stare i nowe nie współgra, to wina leży po stronie nowego i to właśnie nowe powinno się dostosować do starego.

      Usuń
  6. Budziszyn po łużycku to Budyšin, oni rozróżniają w pisowni, a którzyś chyba nawet w wymowie, I i Y. No i Wendisch nie pisałby się Vendiš, bo w ortografii oni W też mają :) ale poza tym rzeczywiście, etymologicznie pasuje, że to musiał być przynajmniej w którymś pokoleniu wstecz Słowianin. Przy okazji, z tego samego rdzenia jest Venemaa - est. Rosja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet: górnołuż. Budyšin, [ˈbudɨʃin], dolnołuż. Budyšyn, wym. [ˈbudɨʃɨn]. Dopiero w 1868 r. Budziszyn otrzymał obecną niemiecką nazwę Bautzen (dotąd zwany był przez Niemców Budissin) - tako rzecze Wikipedia :)

      Usuń
  7. Kilka kwestii dotyczących łódzkiego wątku:
    - Krystian Wendisch tzw. Domu Wendischa stojącego dziś na ul. Przędzalnianej w Łodzi na oczy nie widział, bo zmarł jakieś dwie dekady przed jego wybudowaniem. Owszem, w tym miejscu stał drewniany domek Wendischa, ale obecny murowany stanął tam w l. 40. lub 50. XIXw. (Informacja z Wikipedii wymaga poprawki)
    - co do "powstania historiia rozwoju Łodzi w Warszawie", to raczej nie na Pl. Piłsudskiego, a w siedzibie Komisji Województwa Mazowieckiego, gdzie urzędował Rajmund Rembieliński (pochodzący notabene z Jedwabnego pod Łomżą), który jest ojcem rozwoju przemysłowej Łodzi (wraz ze Staszicem, Druckim-Lubeckim i innymi).
    - Oczywiście historia Łodzi ne zaczyna się w XIXw., Łódź rolnicza przedprzemysłowa sięga XIVw., Jagiełło nadał prawa miejskie w 1423r.
    Niemniej wpis bardzo ciekawy, a podobnych powiązań gospodarczych fabrycznej Łodzi z Warszawą jest oczywiście więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uzupełnienie informacji o Wendischu. Oczywiście historia Łodzi, jaką znamy, zaczęła się odgórnym pomysłem i wytyczeniem nowych ulic, ale jednak nie zaistniałaby, gdyby nie sprowadzili się do niej i nie zaczęli produkować producenci, jak Wendisch.

      Usuń