Nie tęsknię za PRL-em, ale trzeba przyznać, że kilka kwestii mial pozytywnych. Jedną z nich były bary mleczne. Menu ograniczało się głównie do dań na mleku i mące, a więc wszelkich klusków, pierogów itp. Przewodnik z 1975 roku wymienia 23 bary mleczne (przy czym zaznacza, że to tylko wybrane): Akademicki, Alpejski, Bambino, Biedronkę, Działdowski, Familijny, Jaśko, Łowiczankę, Łódzki, Marymont, Miły, Mirów, Nadwiślański, Pod Barbakanem, Pod Gołąbkiem, Podhalański, Prasowy, Rusałkę, Sady, Szwajcarski, Śródmieście, Uniwersytecki i Złotą Kurkę.
Część nazw jest nam znana - niektóre bary istnieją do dziś. Albo przynajmniej istniały do niedawna. Jednym z takich świeżo zamkniętych jest "Uniwersytecki" zwany popularnie "Karaluchem", mieszczący się przy Krakowskim Przedmieściu 22, tuż przy Uniwersytecie Warszawskim i ASP.
Wiele z nich poległo w okolicach 1990 roku, ale kilka się jeszcze trzymało kilka(naście) lat. Bar "Karaluch" został zamknięty wiosną 2009. Co jak co, ale akurat ten bar nie narzekał na brak klientów w ostatnich latach. tak więc nie wykończyły go pustki, a morderczy czynsz narzucony przez... nie, nie przez prywatnego właściciela, lecz przez Urząd Miasta...
bar karaluch warszawa sex warszawa prl warszawa
Dziś już nie ma tego wnętrza, nie ma tego baru, tych pierogów. Jest "bardzo modna" kawiarnia, w której witrynch nie ma słowa po polsku, a sama kawiarnia... stoi pusta. Ceny nie z tej ziemi.
bar karaluch warszawa sex warszawa prl warszawa
szkoda, szkoda karalucha.. stołowałem się tam kilka lat temu co tydzień i w zeszłym roku sporadycznie. klimat typowo baromleczny. nawet jak był tłok, nigdy nie było tak że nie starczyło dla kogoś miejsca. wędliny w ramach na ścianach i detale ze zdjęć powyżej.. :)
OdpowiedzUsuńsolniczki też mieli genialne, teraz aż żałuję że im jej nie podebrałem :]
na jedzenie nie można było narzekać, zwłaszcza po takich cenach.
Będę niepoprawny politycznie i niefajny, ale napiszę, to co napiszę:
OdpowiedzUsuń- nienawidzę barów mlecznych
- nienawidzę jedzenia barowego/stołówkowego
Naturalnie, w ramach trzymania jakiegoś PRL-owskiego skansenu można by takie coś zachować jako ciekawostkę, ale jako zdecydowany zwolennik innych form gastronomii nie tęsknię. Miałem pod swoim wydziałem bar "Szwajcarski" (obecnie chyba jest tam klub Melodia). Byłem w nim raz. W barze, znaczy - w klubie ani razu.
W wakacje miałem okazje dość często odwiedzać bar mleczny (nie, nie ten...), jednak chodziłem w formie towarzyskiej. Nie konsumowałem. Tzn. raz piłem kefir, i tyle... Hehe.
OdpowiedzUsuńBary mleczne lubiłam i lubię,ale karaluch mnie odrzucał. Może ta nazwa? Nie wiem. Nie czułam się tam dobrze to i płakać nie będę...
OdpowiedzUsuńSenner - Jakrobiłem te zdjęcia, to jeszcze nie wiedziałem, że wkrótce go zamkną - zrobiłbym może wtedy więcej i lepsze... Ja to już tak mam, że jak coś obfotografuję, to to zamykaj/likwidują/burzą. Strach robić zdjęcia na mieście :)
OdpowiedzUsuńLavinko i Marcinie - Precz z "politpopr-em"! Jeśli uważacie, żebary są/były BE, to to otwarcie mówcie i mimo, że się z tym nie zgadzam, to doceniam wyrażanie własnego zdania przeciw tzw. "większości".
Pamiętam doskonale karalucha, choć tego plafonu na suficie nie kojarzę. Pamiętam także Szwajcarski...
OdpowiedzUsuńNo, cóż, w moich studenckich czasach nie było żadnego innego wyboru, bo nie istniały fast-foody. Teraz jest 'co-kto-lubi', i o to chodzi :)
szkoda, że takie miejsca zamykają - one tworzyły specyficzny klimat Warszawy
OdpowiedzUsuń"otwarcie mówcie"
OdpowiedzUsuńHrabio, a nie wyraziłem się wystarczająco otwarcie?
Wspominam bary mleczne bardzo miło. Były to jedyne "zakłady zbiorowego żywienia" na które stać było studentów. Było w nich wiele smacznych potraw np.kluski i pierogi robione na miejscu, a nie z mrożonek.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona potrawą był omlet- grzybek z jagodami z baru na ul. Kościuszki w Zakopanem. Mniam, mniam!
Tylko ten częsty zapach przypalonego mleka...:-(
nie wiem, jak przetrwałabym studia, gdyby nie bary mleczne:) piękne te czerwone stołki, równie dobrze mogłyby stać w jakimś szalenie modnym i nowoczesnym klubie - bardzo stylowe;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, może obfotografuj mozaiki w "Złotej Kurce" i fresk (arras??) w "Bambino". Gdy je zamkną, przynajmniej zdjęcia zostaną.
OdpowiedzUsuńk.
Nazwa była adekwatna. Sam swoją prawicą zabiłem parę lat temu na kontuarze tego baru karaczana. Pani podeszła ze ściereczką i tylko zmiotła. Może przyzwyczajona była?
OdpowiedzUsuńPodczas studiów byłem stałym gościem. Odwiedzałem przy okazji pobytu w Warszawie. Szkoda, że stolica pazerna jest, szkoda, że dba tylko o pozory.
OdpowiedzUsuńNie "stolica" pazerna, a pani HGW.
Usuń