Udało mu się wycisnąć z tej działki wszystko, co się dało, z podwórkiem-studnią włącznie. Klatka schodowa ma nietypowy kształt trójkąta.
Na piętrze są po dwa mieszkania. A właściwie były do wojny. Dziś pewnie podzielone na małe, komunalne klitki.
Ale najbardziej Kontkiewiczowi udał sie hall wejściowy do klatki schodowej.
Dzięki zmyślnemu systemowi luster, hall wydaje się otwarty na przestrzał...
... i duuuzo większy.
Zastosowano tu najwyzszej jakości materiały.
Dekoracje sa eleganckie, choć dość proste.
Zaglądając w nieskończonośc...
Hall jest naprawde bardzo mały (cięzko było mi tam robić zdjęcia moim aparacikiem), a wydaje się spory.
A tak wygląda owalne okno od zewnątrz:
Po prawej, poza kadre, jest podpis Kontkiewicza. Tak, kiedyś architekci nie wstydzili się swoich dzieł. Dziś taki podpis na budowli to rzadkość (choć bywają).
Kamienica ta jest jednym z przykładów, jak mimo zaborów rozwijała się Warszawa przed Pierwszą Wojną Światową. Dość powiedzieć, ze Warszawa była trzecim najliczniejszym i najzamozniejszym miastem całego Imperium Rosyjskiego.
H_Piotr.
Nie ma to jak sprytny wślizg.
OdpowiedzUsuńZdolny koleżka z architekta Kontkiewicza :)
OdpowiedzUsuńWow, niepotłuczone lustra! :)
OdpowiedzUsuńTo ja poprosze taką klatkę trójkątną, pan mi zapakuje na wynos :)
OdpowiedzUsuńŁał, jak tam fajnie... Faktycznie, hall robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńlavinka - też o tym pomyślałam ;)
OdpowiedzUsuńA Pan Kontkiewicz naprawdę dał radę ;, że się tak wyrażę.