Przy okazji chciałbym poinformować szanowną publiczność, że FenomenowiWarszawy niepostrzeżenie stuknęły dwa lata.
EDIT: Trzy lata oczywiście :)
Dziś zawędrujemy tam, gdzie przed I Wojną Światową była pustka (bo na Żoliborzu rozsiadła się carska cytadela - nota bene, z niej relacja też będzie). Jednak głód mieszkaniowy w stolicy niepodległej Polski spowodował, że na rogu ulic Krasińskiego i Przasnyskiej zbudowano osiedle-kolonię im. Tadeusza Kościuszki.
Osiedle powstało na gruntach należących wcześniej do Ekonomi Warszawskiej i Dóbr Ziemskich Marymont. Budował je magistrat m.st. Warszawy.
Osiedle zostało w czasie wojny spalone (Nomad pisze, że w 1944) i następnie resztki zostały zrównane z ziemią podczas budowy osiedla Zatrasie w latach 60-tych.
Magistrat oddał (sprzedał? musiał oddać? czemu?) cztery budynki najbliżej skrzyżowania Przasnyskiej i Krasińskiego. Pozostałe 12 przy Rohatyńskiej i Suwalskiej tworzyło osiedle miejskie.
Piętro:
Dom typu II - cztery mieszkania dwupokojowe, widok od ogrodu:
Parter:
Piętro:
I wreszcie dom typu I - szeregowy z czterema mieszkaniami pięciopokojowymi:
Poddasze (piętro):
Parter:
Piwnica:
Łącznie dysponowano 48 mieszkaniami (32 dwupokojowych, 6 trzypokojowych, 2 czteropokojowe i 8 pięciopokojowych).
Osiedle powstało na gruntach należących wcześniej do Ekonomi Warszawskiej i Dóbr Ziemskich Marymont. Budował je magistrat m.st. Warszawy.
Osiedle zostało w czasie wojny spalone (Nomad pisze, że w 1944) i następnie resztki zostały zrównane z ziemią podczas budowy osiedla Zatrasie w latach 60-tych.
Magistrat oddał (sprzedał? musiał oddać? czemu?) cztery budynki najbliżej skrzyżowania Przasnyskiej i Krasińskiego. Pozostałe 12 przy Rohatyńskiej i Suwalskiej tworzyło osiedle miejskie.
Oskar Sosnowski zaprojektował trzy typy domów. Tu widzimy dom typu III o planie "krzyżowo-dośrodkowym" z mieszkaniami czteropokojowymi:
Rzut parteru:Piętro:
Dom typu II - cztery mieszkania dwupokojowe, widok od ogrodu:
Parter:
Piętro:
I wreszcie dom typu I - szeregowy z czterema mieszkaniami pięciopokojowymi:
Poddasze (piętro):
Parter:
Piwnica:
Łącznie dysponowano 48 mieszkaniami (32 dwupokojowych, 6 trzypokojowych, 2 czteropokojowe i 8 pięciopokojowych).
Niestety, oszczędzano na materiałach: ściany - cegła rozbiórkowa (pewnie po carskich fortach), dach - eternit, podłoga - deski sosnowe i ksylolit (nie mylić z ksylitolem). Z tego powodu już w latach 30-tych budynki osiadały i pękały. Tak więc, gdyby nie wojna, to i tak najprawdopodobniej nie dotrwałyby naszych czasów.
PS. Źródłem tych fantastycznych informacji i grafik jest książka Małgorzaty Rozbickiej "Małe mieszkanie z ogrodem w tle w teorii i praktyce popularnego budownictwa mieszkaniowego w międzywojennej Polsce" (tytuł chyba mówi wszystko? :) wydana przez Oficynę Wydawniczą PW.
Bardzo ciekawe, do "mojego" domu nie sięga, fajne bym miał zatem sąsiedztwo, gdyby nie x 2 jak wyżej.
OdpowiedzUsuńIntrygujące napomknięcie o przełomie w 2012...
Zbluźnię, ale bardziej podobają mi się bloki Zatrasia niż te domki. Inna sprawa, że jestem zwolennikiem architektury mieszkaniowej bardziej wielkomiejskiej niż podmiejskiej, więc siłą rzeczy... ale, żeby nie było: nie znam się :-)
OdpowiedzUsuńAha, i sto lat, sto lat itp.
A mnie się bardzo, ale to bardzo taka architektura podoba, bo to nie są podmiejskie wille, tylko eleganckie - i jak najbardziej miejskie - domy wielorodzinne, jakie się zresztą ostały w paru miejscach Żoliborza - moja ulubiona Brodzińskiego choćby, czy ogólnie Żoliborz urzędniczy. Kolonia właśnie. A nie jest to przecież centrum miasta, gdzie powinny stać kamienice, jak wiadomo ;)
OdpowiedzUsuńPS. na bloki jest miejsce na podmiejskich (wg rozumienia ~przedwojennego) osiedlach, jeśli już gdzieś muszą stać - takiej miejscówki po prostu szkoda.
@Witold: Nie ma co gdybać. Dziś wyczytałem w komentarzu pewnego internauty, że gdyby most Kierbedzia nie został zniszczony w czasie wojny, to pewnie dziś byłby bardziej zadbany od mostu w Tczewie (który właśnie ze względu na zły stan techniczny został zamknięty dla ruchu - mowa o drogowym) - tylko dlatego, że "Tczew to prowincja". Na co komu takie gdybanie?
OdpowiedzUsuń@Marcin: Nie bluźnij :)
@I am I: Może i nie jest to centrum miasta, ale zarazem w rozumieniu przedwojennym był to teren podmiejski. Pamiętajmy też, że są bloki i bloki. Jak udowodniła zagadka nr 2323, przed wojną też stawiano bloki. Nawet Er dał się zwieść. Według mnie samo w sobie słowo "blok" nie niesie znaczenia negatywnego, tak jak "kamienica" nie niesie pozytywnego. Są bloki, w których chciałbym zamieszkać i są kamienice, w których nie chciałbym.
Poprawiłem ewidentną omyłkę - blog mój skończył 3 lata, a nie 2.
No tak, też miałem zaśpiewać jak Marcin, tylko skleroza panie. No to śpiewam: ...nigdy nie zagaśnie! A pogdybać lubię, takie kieszonkowe SF bez S ;-)
OdpowiedzUsuńFakt - są bloki i bloki, wiadomo jednak com miał na myśli :)
OdpowiedzUsuńA co do Historical Fiction/gdybactwa - przyjemne zajęcie w serdecznym gronie, przy pożywnym posiłku i zacnym trunku :)
i komu to przeszkadzało (poza Marcinem)?
OdpowiedzUsuńsuper zespół. tego mię brakowało, znaczy wiedzy, jak wyglądał nie-zlotuptaka, stąd me zapytanie przy okazji zagadki.
zara idę też po xiążkę Rozbickiej.
szkoda tylko, że przyoszczędzili na materiałach. aż dziw. normalnie, gdy coś zbudowano przed wojną, a ona to szczęśliwie ominęła, to stoi i ma się dobrze.
a na bloki faktycznie się nabrałem. takie, za przeproszeniem, punktowce przed wojną?
jedyna rzecz, która mnie tkła (ale nie do tego stopnia bym coś zwąchał), to że stały w równym rządku. po 1956 skakałyby na przemian ;-)
Bloki?
OdpowiedzUsuńRzut beretem od tego miejsca, przy Rydygiera, to dopiero budują bloki.
Zielony Żoliborz to nazwali ... :/
Jak się na to patrzę przejeżdżając wiaduktem pomiędzy Babką, a Stołeczną ...
(wróć, pomiędzy Radosławem, jak to na tablicach kierunkowych piszą ;))
to dopiero tęsknie za blokami ... :)
Zły pieniądz (tfu, blok!) wypiera dobry. Taki lajf.
OdpowiedzUsuńTo ja znów zbluźnię i powtórzę to, co napisałem już u siebie właśnie przy okazji "Zielonego Żoliborza" (który jest na Sadach Żoliborskich, hehe): te kloce są obleśne, grodzone jak wioskowe włości i w ogóle be, ale ja tak nienawidzę zakrzaczonych terenów, gdzie ućkane są zakłady blacharskie i wyważania kół, że cieszę się, iż tam posprzątano. Tak samo na Suckratesa - bloki średnie, ale jak sobie przypomnę warsztatowo-menelską dżunglę, to nie żal. Ale to moje zdanie.
OdpowiedzUsuńTo pewnie tak jest, że każdy (podświadomie?) lubi miejsca takie, w jakich się wychował. Ja akurat miałem warsztaty "Dzikiego Zachodu" prawie pod ręką, takoż zrujnowane kamienice, a większość koleżków ze szkoły mieszkała na moim i sąsiednich podwórkach, więc to lubię. Dopiero w liceum miałem kolegów z bloków, i koniec końców też się na przedmieścia wyniosłem. Ale nigdy nie polubiłem.
OdpowiedzUsuńSobie ukradłam rzuty na pamiątkę. Bo zacne. Jej, jakie ładne to było. Jej, jej, jej. Smuteczek.
OdpowiedzUsuń@I am I: Mam nadzieję wkrótce na serdeczne grono, pożywny posiłek i zacny trunek :)
OdpowiedzUsuńJa się wychowałem w niewielkich blokach i w sumie bardzo takie okolice lubię, ale kamienicami i warstacikami nie pogardzę.
@Er: Jak widać, przed wojną też przyoszczędzano. Bloki po 1956 nie zawsze występują naprzemiennie.
@Weldon: Jak już wspomniano - są bloki i bloki. Za mało w języku polskim określeń na różne typy zabudowy i stąd nieporozumienia.
@Marcin: Ale przyznasz, że takie rejony mają jeden plus - można jeszcze wszystko z nimi zrobić. Jak już zbudujesz 16-piętrowe bloki, to miejsce jest zmarnowane na amen.
@Lavinka: Smacznego! Jednak uważam, że i tak nie dotrwałoby do dzisiaj.
Piter, jasne że można coś z nimi zrobić - np. zabudować blokami. Bo chyba nie wierzysz, że ktoś urządziłby w tym miejscu park z oczkiem wodnym, mostkami i terenem rekreacyjnym, podczas gdy może to sprzedać deweloperowi za ciężkie pieniądze. Ale, jak mówię, krzaków i warsztatów w takim miejscu mi nie żal. Tak samo, gdy przypomnę sobie "ogródki działkowe" w miejscu, gdzie dziś stoi Leclerc przy Wólczyńskiej, no masakra normalnie. Kupa dzikich chaszczy, aż strach było przechodzić obok.
OdpowiedzUsuńChaszcze atakowały? ;)
OdpowiedzUsuńNie mówię, żeby na Nowodworach czy Białołęce zostawiać pola i łąki. Ale można było te miejsca zabudować znacznie sensowniej, niż to zrobiono.
ja w ogóle nie rozumiem, jak bloki np. Zatrasia można nazywąć zabudową wielkomiejską.
OdpowiedzUsuńspójrz na plan-ż urbanistyczny jednego i drugiego. w kategorii "miejskość" pierwotny układ wygrywa w krótkich abcugach. ale ja się nie znam.
PS i nazwa jakaś już nie ta. jak mówił Teofil Piecyk, Zatrasie, Zatrasie... łatwo się pomylić.
@Marcin: Oczywiście możnaby zbudować kamienice zamiast bloków.
OdpowiedzUsuń@Er: Domki kolonii im. Kościuszki też nie były wielkomiejskie (ani architektura ani urbanistyka). Wielkomiejskie bloki, to chyba tylko os. Za Żelazną Bramą? :)
przecie nie mówię, że były wielkoomiejskie. co mówię, to widać, bo jest napisane wyżej :0
OdpowiedzUsuńDom II jest podpisany "mieszkania 2-pokojowe" a na rysunku widzę na parterze kuchnię i pokój, a na piętrze "pokój 2" i "pokój 3".
OdpowiedzUsuńH_Piotr: można i pałacyki, kapliczki oraz grodzisko.
OdpowiedzUsuńMichalJ: Trochę mi się zdjęcia rozsypały, ale później (jak znów będę miał dostęp do książki)to poprawię.
OdpowiedzUsuńMarcin: Dobrze wiesz, o czym mówię :)
Tyle lat czekałem żeby zobaczyć miejsce gdzie teraz mieszkam przed wojną i wreszcie. Super. Jeszcze do kompletu brakje mi zdjęć z budowy zatrasia bo jakieś chyba kiedyś ktoś gdzieś musiał zrobić.
OdpowiedzUsuń