14.11.14

Druga linia metra - ... ale niech te plusy nie przesłaniają nam minusów.

Budowa centralnego odcinka II linii metra jest z pewnością jedną z najważniejszych inwestycji ostatnich lat w Warszawie. Inwestycją oczekiwaną, kosztowną, skomplikowaną. Urzędująca pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz bardzo chciała otworzyć tę linię przed wyborami 16 listopada 2014. Nie udało jej się, więc chociaż zorganizowała (taa, ona) dzień otwarty tydzień przed wyborami. Nie przewidziała chyba, że przyjdą tam też ludzie patrzący krytycznym okiem na tę inwestycję i sposób jej realizacji.

Dzisiejszy wpis jest kontynuacją poprzedniego o plusach drugiej linii metra. Będzie dużo dłuższy od tamtego... Czytanie tego posta (i oglądanie zdjęć) możecie śmiało podzielić na dwa-trzy etapy ;-)

--- --- ---    --- --- ---    --- --- ---

Zasadniczo minusy centralnego odcinka drugiej linii metra można podzielić na 7 kategorii:

1. Skopsany przebieg, ale to skutek błędnej decyzji sprzed wielu lat, niezmienionej przez nikogo. Przez tę tchórzliwość kolejnych decydentów, teraz mamy drugą już linię metra, która omija wszystkie dworce kolejowe (dalekobieżne), a zarazem przebiegając równolegle w odległości ok. 600 metrów od istniejącej linii średnicowej, po której pociągi podmiejskie poruszają się co ok. 4-5 minut, dubluje ją. Linię średnicową możnaby wyremontować i dostosować do obsługi miasta za ułamek kwoty wydanej na metro. Mamy linię metra, która nie ułatwia poruszania się "po skosie" wobec siatki ulic (czego nie zastąpi żaden tramwaj ani autobus), za to idzie pod Świętokrzyską, którą równie dobrze mógłby iść tramwaj. Już pomijam fakt, że nie wiedzieć czemu, na otwarciu linii Wola - Śródmieście - Praga najbardziej straci komunikacyjnie Mokotów (skrócenie linii 159, 187 i 174).

2. Skopsane umiejscowienie poszczególnych stacji. Nieco lepsze, niż skandalicznego "Ratusza-Arsenału" na I linii, ale np. "Centrum Nauki Kopernik" leży nie dość, że na uboczu Powiśla, to w miejscu, które utrudniło (i zapewne podrożyło) budowę stacji. Stacja "Stadion Narodowy", gdzie miejsca było naprawdę bardzo dużo, ma okropnie rozwiązane przesiadki do SKM-ki i wyjścia w kierunku tytułowego Stadionu.

3. Skopsaną (częściowo) estetykę stacji. Wiem, wiem, de gustibus non est disputandum, ale "pająki" daszków nad wejściami mi się po prostu nie podobają. Są krzykliwe swoją formą, chcą się wybić ponad wszystko, niczym "Czarny Kot" na Okopowej róg Powązkowskiej. Inna kolorystyka wejść do poszczególnych stacji nie przysparza tej linii ładu. Z drugiej strony, pozostawienie na jednym z narożników skrzyżowania Marszałkowska / Świętokrzyska starych wiat, to kuriozum. Ale cóż, jak to powiedział "klasyk" - "pojęcie ładu jest pojęciem względnym". Kolorki na stacjach owszem, żywe, ale nieco "lego-klockowe", nie wytrzymują porównania z ursynowskimi stacjami I linii. Jak się doda do zielonych sufitów stacji "Stadion narodowy" sraczkowaty kamień na ścianach, to wygląda to jak:

4. Niedoróbki w wykonawstwie. Niektóre - mam nadzieję - zostaną poprawione przed 14 grudnia (cały czas się łudzę, że wtedy centralny odcinek zostanie otwarty), ale część na pewno nie. Wynikają one z niedokładności projektowej, a czasem ze zwykłego pośpiechu przy montażu. Pokażę je w dalszej - zdjęciowej - części wpisu.

5. Szał z nazewnictwem stacji - Czy wiecie, że żadna z nowych stacji (za wyjątkiem przesiadkowej z I linią) nie ma nazwy jednowyrazowej? Najkrótsza nazwa składa się z 5 sylab ("Rondo ONZ"), najdłuższe koszmarki nazewnicze ("Centrum Nauki Kopernik" i "Nowy Świat - Uniwersytet") zaś aż z ośmiu. Przez moment nawet zapowiadało się, że dostaniemy jeszcze gorszą nazwę - rozważano wersję "Powiśle - Centrum Nauki Kopernik".
Oczywiście stacja przesiadkowa z SKM-ką "musi" nazywać się inaczej, niż stacja SKM-ki ("Stadion Narodowy" vs "Stadion"). Pierwotnie też zapowiadało się, że będą dwie stacje "Powiśle" - jedna SKM-ki, druga metra - odległe od siebie o 700 m.

6. Ordynarne babole projektowe. Najczęściej funkcjonalne ("wąskie gardła", strome schody, niedopasowane elementy, elementy niebezpieczne dla użytkowników itp.) Więcej zdjęć w części ilustracyjnej wpisu.

7. I na deser mój "konik", czyli informacja wizualna - totalnie spartolona. Naprawdę, od początku do końca. Nieczytelna, myląca, chaotyczna. O ile przed 14 grudnia nie pozdejmują plansz i nie pozawieszają nowych, innych, to szykuje się niezły sajgon: "którędy do...?", "w którą stronę wsiąść w kierunku...?", "gdzie ja właściwie wysiadłem?" itp. W drugiej części wpisu - oczywiście ilustrujące zdjęcia.

--- --- ---     --- --- ---     --- --- ---

A teraz do meritum, czyli zapraszam do obejrzenia zdjęć pokazujących niektóre aspekty, które wymieniłem (i pokazujące, że nie przesadzam):

 Na początek babol, który już został poprawiony. Kiedym w lipcu br. zwiedzał niegotową jeszcze "Świętokrzyską", powitało mnie logo metra... w lustrzanym odbiciu. Ktoś źle wydrukował, ktoś nie sprawdził, ktoś zamontował, ale już wymienili. "Poszło w koszty". Ale żeby to tylko takie błędy były...
Jednak koloru tego "pająka" to ja długo nie przeboleję.

No dobra, ale wchodzimy. Już od progu witają nas...

 ... dosztukowane elementy zabezpieczające przed zalaniem schodów... (czyż nie pięknie łączy się czarny połyskliwy kamień z opaską z kostki bauma?)
 ... przed zacinającym deszczem... (a przy okazji na powyższym zdjęciu widzimy poprawki po niewłaściwym wykonaniu elementu betonowego - zeszlifowane fragmenty i dosztukowane placki)
 ... przed sprawą karną, gdyby jakieś dziecko (albo upojony zwycięstwem swej drużyny kibic) weszło na pochyły beton i spadło na schody jakieś 6 m niżej...


 ... lub przywaliło głową w szybę, której niemal nie widać, ale będzie czuć na rozbitym czole... M.in. akurat tam, gdzie tłumy dzieci będą szły z/do CNK.

Teraz coś z estetyki, czyli g.wno w lesie w całej okazałości + fangorowe litery, które źle się czyta i z bliska i z daleka, według mnie jedyne co wprowadzają, to wrażenie rozlanej wielokolorowej farby na ścianie, czyli chaos:
Tak nieczytelne, że w końcu i tak musieli sięgnąć do sprawdzonych pomysłów z I linii:

 A tu taki śmieszny babol projektowy:
Szklana balustrada"ustępuje" miejsca słupowi betonowemu. Prawdopodobna wersja jest taka: podczas projektowania kładki nad torami architekt miał na rysunku zaznaczony słup, to znaczy jego rzut na posadzce. Ale nie przewidział tego (a może ten pomysł został dodany później?), że słup się rozszerza, więc gdy budowano balustradę kładki, weszła ona w światło rozszerzonego słupa. Trzeba było ją obniżyć w tym miejscu.
 Przez to, że kładki na "Stadionie Narodowym" wiszą nieprostopadle do torów, a sufit jest wyłożony "kubikami", efektem jest coś, co przypomina mi powiększaną bitmapę. Według mnie niezbyt estetycznie:
 Ale zaraz, zaraz, co to wisi nad nami? Jakieś kable budowlane, które zaraz znikną? Nie, to przewody telekomunikacyjne, które będą sobie tu wisiały na stałe!
 Jak się jeszcze raz na tę stację spojrzy, uwzględniając te szczegóły, to nie robi już aż tak dobrego wrażenia. BTW ten pan po prawej to kierownik kontraktu budowy całej stacji "Stadion Narodowy", który zaraz potem mnie z tego peronu wyprosił, bo przez pomyłkę wszedłem na peron przyszłej III linii, czyli ten, który będzie nieużywany jeszcze nie wiadomo jak długo.
 Wejść było łatwo, ale wyjść... Przez najbliższe x lat wejście na nieużywany peron będzie zastawione taką gustowną ścianką z kartongipsu:
 Jeszcze parę niedoróbek (a ściślej - niedokończonych robót) ze "Stadionu Narodowego" i "Centrum Nauki Kopernik", ale to akurat sądzę, że dokończą przed 14 XII. Sfotografowałem w celach dokumentacyjnych:





Pora na grubszy kaliber błędów:
 Bardo szeroka kładka nad torami, a słup akurat w takim miejscu, aby skręcający w lewo człowiek albo musiał go omijać, albo próbować się mieścić w przejściu szerokości ok. 50 cm i nie nadziać się na metalową balustradę.
 Jedno z bardziej uczęszczanych wejść na "Stadion narodowy" (bo tędy będą schodzić ludzie z przystanku autobusów z Zacisza, Grochowa itp.). Muszą skręcić w lewo, przejść koło słupa zawężającego przejście, skręcić w prawo i ścieśnić się w drzwiach, które "oczywiście" nie mogły zostać postawione pod kątem 45 stopni do schodów. Następnie muszą przejść przez bramki, których (jak już Marcin słusznie zauważył u siebie) przepustowość zapewne będzie mniejsza, niż tych z I linii.
 To za to są schody w kierunku stacji SKM Stadion i samego Stadionu Narodowego. Strome, ale przynajmniej szerokie schody, po gwałtownym skręcie o 90 stopni zwężają się o połowę. Idealne miejsce, aby tłum się tu wywalił na schodach. Jedyna nadzieja (sam nie wierzę, że to piszę), że podczas dużych imprez na Stadionie Narodowym stację metra będą wyłączać z użytkowania (np. metro będzie przejeżdżać bez zatrzymywania). Ale duży ruch przewiduję tu i na codzień - przesiadka z SKM-ki ze wschodnich rubieży aglomeracji warszawskiej.

A kiedy już uda się wyjść z metra, można przejść pod daszkiem, którego zieleń pasuje do wszystkiego*...
... i spróbować się nie wykopyrtnąć na pojedynczych schodkach ustawionych pod kątem ok. 45 stopni do ruchu ludzi (zaznaczyłem czerwonymi kropkami).
 W samym metrze (tu akurat "Nowy Świat - Uniwersytet") czasem przesiadki z jednych schodów ruchomych na drugie, są zorganizowane w miarę dobrze...
 ... częściej jednak akurat tam, gdzie wszyscy zawracają, stoi sobie słup. Żeby chociaż istniała barierka opasująca go od strony ciemnej ściany, aby każdy musiał go obejść od zewnątrz...
 A właśnie - czerń ścian w przejściach podziemnych na niemal wszystkich stacjach jest dość dołująca, a identyczna stylistyka tych przejść dość myląca - można zapomnieć, na której stacji się człowiek znajduje. Serio.

Można też poczuć się jak w trumnie:
 Na co najmniej dwóch stacjach windy znajdują się za dodatkowymi drzwiami (przeciwpożarowymi?) przez co na windę czeka się w małym ciemnym przedsionku. Drzwi są ciężkie do otwierania i dodatkowo odseparowują czekających na windę od reszty. Poza tym, że jest to niewygodne w użytkowaniu (dla niektórych np. niepełnosprawnych na wózkach chcących skorzystać z windy, może nawet uniemożliwiające samodzielne skorzystanie z windy), to jeszcze zaprasza meneli do odhaczania dolnego poziomu piramidy Maslowa:

Winda... winda ma też górny poziom:
 Tu guza nabić sobie mogą nie tylko dzieci, ale również dorośli - sam o mało tego nie zrobiłem. Środkowa z tych belek podtrzymujących pionową szybę wypada akurat na wysokości mojej głowy. Poza tym, ciekaw jestem, gdzie będzie spływać woda deszczowa ze szklanego daszku. Może tego nie widać na zdjęciu, ale on nie ma spadku w żadną stronę. Nie ma też rynny, więc albo będzie się malowniczo lać po ścianie po lewej, albo wprost na podchodzącego niedoszłego pasażera windy. No bo przecież nie na prawo, gdzie pozioma szyba z pionową są połączone około dwucentymetrową warstwą silikonu (krzywą i wygładzaną paluchem):
 Gdy nie dało się spartolić funkcji, to chociaż estetykę:
Piękna (niegdyś) oś urbanistyczna ulicy Kubusia Puchatka, w kierunku południowym i...
 ... północnym:
 Gdzie jeszcze kuku mogą sobie zrobić użytkownicy? Przy świetliku, o którym wspominałem w poprzednim wpisie. Świetlik jest sprawiedliwy - tu guza mogą sobie nabić i dzieci i dorośli (chyba nawet ktoś już to zrobił, bo dwie szyby są stłuczone):
 Zawsze można jeszcze potknąć się na peronie o wystające oprawy lamp w podłodze:
Dzieciom, jako bardziej ruchliwym, umożliwiono jeszcze wspinanie się na pochyłość i spadnięcie z ok. 2 m na kamienną posadzkę:


Schody też można zaprojektować nie tak. Wystarczy wyjście z metra skonstruować tak, że pasażerowie najpierw jadą schodami ruchomymi, a potem chciał-nie-chciał resztę muszą przejść zwykłymi schodami. Tradycja i nowoczesność:
Z okolic wyjść z metra: "Święta Przepustowość" mówi, że Nowy Świat jest tak ruchliwą ulicą, że nie można było pasów wzdłuż Świętokrzyskiej namalować w osi chodnika, ale dopiero za rogiem, dzięki czemu wszyscy cieśnią się na wąskim chodniku Nowego Światu:
 Szerokie przejście dla pieszych przez jedną i drugą jezdnię mostu Świętokrzyskiego, prowadzące ze stacji "Centrum Nauki Kopernik" do Centrum Nauki Kopernik, kończy się chodniczkiem węższym, niż 1,5 metra, w dodatku oddzielonym słupkami od trawnika, a nie od zaparkowanych samochodów (!)

Przechodzimy teraz do rzeczy, którą najtrudniej było spartolić, a jednak się udało, czyli do systemu informacji wizualnej. System na I linii nie jest idealny, ale raczej działa. Mapki okoli stacji są czytelne, w przejściach podziemnych napisane są linie autobusowe i tramwajowe wraz z przystankami krańcowymi (co prawda na naklejonych karteczkach, ale jakoś to działa). W zasadzie jedyną rzeczą, do której można się tak naprawdę przyczepić, są pomarańczowe tzw. "schematy linii metra", z których nic nie wynika (ul. Syta na Zawadach zaznaczona taką samą kreską, jak ul. Marszałkowska i trasa Armii Krajowej). Na II linii metra popełniono błędy, których nawet nie popełniono na I linii. Z daleka wszystko wygląda w porządku. Oto tablica wisząca nad peronem, pokazująca, z której krawędzi odjeżdżają pociągi w którym kierunku:

 Jednak pasażerowie zjeżdżający na peron najpierw ujrzą taki widok. Wygląda, jakby tablica była za kratkami, a szprosy tej bariery i refleksy zasłaniają część napisów:
Tabliczka informacyjna na suficie przejście podziemnego pod Wybrzeżem kościuszkowskim:
 Zamontowana... OK, idźmy dalej.
 Co to za symbol? Jakieś drzwi i strzałka w dół. Może winda?
Nie, to po prostu odwrócony do góry nogami symbol automatu biletowego (patrz: zdjęcie wyżej). Oj, akurat potrzebowali tabliczki ze strzałką w prawo, a "na magazynie" mieli tylko te ze strzałką w lewo. Nota bene, same automaty biletowe są jeszcze inne, niż wszędzie dotychczas. To już piąty model w ZTM-ie:
 Którędy na Stadion? I wszystko jasne:
 Jak już napisałem, z daleka wszystko sprawia wrażenie OK, jednak, gdy się przyjrzeć bliżej...
Na tablicach widzimy schemat przejść podziemnych na stacji metra, mapkę okolicy oraz schemat sieci tramwajowej (powyżej) lub schemat całej sieci ZTM-u (poniżej).

 Całość tych tablic to jedna wielka naklejka, więc gdy cokolwiek się zmieni w układzie tras tramwajowych i autobusowych i pracownicy zechcą to uaktualnić, będą musieli wyprodukować i nakleić takie wielkie naklejki. Na tej ze zdjęcia powyżej, jeszcze dodatkowo będą musieli sobie poradzić z naklejoną na naklejkę (!) gablotą-ramką na aktualności.
 Sam schemat to też perełeczka! Mocno zaburzone proporcje (Żerań Wschodni gdzieś pod Wieliszewem), SKM zaznaczone taką samą linią, jak tramwaje jadące Aleją Solidarności, bajzel z podpisami stacji II linii metra (w końcu która to "Nowy Świat - Uniwersytet"?), nieaktualne nazwy ("DH Smyk"), brak możliwości rozbudowy schematu o już budowane trasy tramwajowe (Tarchomin i ul. Powstańców Śląskich), w końcu II linia metra zaznaczona inną grubością kreski, niż I linia.
 A schemat sieci też niewiele lepszy. Autobusy na fioletowo, zlewają się z tramwajami zaznaczonymi na czerwono.
 Jakieś dziwne artefakty: przypadkowe pogrubienia kresek na niektórych ulicach, mało wyraziste zaznaczenie, gdzie właściwie znajdują się stacje metra i SKM, dwa rondka na Kopernika / Świętokrzyskiej i Kpernika / Tamce nagle urastają do rangi, nie wiem... ronda Babka. Ktoś tu się bardzo spieszył. Ciekaw jestem, co ujrzymy 14 grudnia.
 Plansze pod sufitem to też temat rzeka. Dość powiedzieć, że nic z nich nie rozumiałem. Raz napisane jest tylko ogólnikowo "bus grochów", innym znów razem aż zbyt szczegółowo, wraz z numerem przystanka w zespole. A te dwie plansze, to w ogóle mam wrażenie, że przez pomyłkę włożyli odwrotnie:
 Mapka okolic stacji. Z mapki wynika, że najważniejszy jest układ oficyn kamienic oraz układ torowy na skrzyżowaniu Targowa / Kijowska:

 Ale nawet nie to jest największą wadą tej mapki, a jej... orientacja ;-)

To jest najgłupszy błąd ze wszystkich, jakie tu opisałem. Sam nie wierzę, że go popełnili. Otóż przyzwyczajeni jesteśmy z I linii (i w ogóle ludzki mózg łatwiej tak odbiera mapę), że pokazuje nam ona świat w takich kierunkach, jak stoimy przed nią. Pójdźcie na którąkolwiek ze stacji I linii z peronem środkowym (wyspowym) i obejrzyjcie mapę na stojaku na środku peronu. Z jednej strony jest odwrócona o 180 stopni względem tej z drugiej strony stojaka.

A na II linii nie!
 Tu wszystkie mapy są orientowane na północ, co przy kierunku linii wschód-zachód daje czasem efekty zupełnie odwrotne od zamierzonych - dezinformacyjne. Na przykład poniżej - gruba czerwona krecha z nanizanymi koralami stacji wskazuje wyraźnie - z krawędzi peronu po lewej odjedziemy w kierunku Dworca Wileńskiego, a z tej po prawej w kierunku Ronda Daszyńskiego (na zachód). Ale na górze mapki nie jest zachód, ale północ. W związku z tym na planie poziomu "-2" stacji, kierunki torów pokazują coś zupełnie odwrotnego niż informacja na górze.

 Krótko mówiąc, układ tablicy powinien być taki, aby można ją było nazwać informacyjną (sorry za Paint):

Na koniec ciekawostka. Na stacji "Świętokrzyska" będą uruchomione prawdopodobnie najkrótsze schody ruchome w Warszawie. Z tym, że nie wiem, czy od razu, bo to jest wyjście w kierunku dawnego Sezamu i dawnego Makdonalda, które, coś mi się obiło o uszy, ma być czynne za 2 lata:

Kto dobrnął do końca tego wpisu? Ręka do góry!

A spodziewaliście się aż tylu błędów na tak krótkim odcinku linii metra?

H_Piotr.

31 komentarzy:

  1. o, ja cie solę.
    przeczytałem wszystko i zachowuję Twój wpis w mht w archiwum.
    powiem tylko, że już dawno wyrwałem sobie odpowiednią ilość kudłów z głowy, za to dublowanie linii średnicowej. teraz zaś zdążyłem wyrwać nową porcję ze względu na wiaty, szczególnie te na Kubusia Puchatka...
    :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze, że część to tzw. "błędy niewymuszone". Nie zwykłem rwać włosów z głowy, bobym już był łysy.

      Usuń
  2. Ja oszukiwałem i część przewinąłem ;)) ale szacun za tak skrupulatne wyliczenie wszystkiego. Mapki i tabliczki zapewne jeszcze poprawią.
    Mam nadzieję, że drugiej części nie będzie. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za karę przeczytaj ten wpis 100 razy ;-)

      Oj, chyba będzie (jak mi się będzie chciało zrobić).

      Usuń
  3. Dobrnąłem.

    Ponieważ z metrem obcuję na razie z powierzchni, z niedoróbek projektowych najbardziej mnie boli to, co na zdjęciu 37, czyli te kloce. I zdjęcie 43 - to jest draństwo, tych wszystkich inżynierów ruchu należałoby związać i wysłać z jabłkami w pyskach w darze ludowi Korei Północnej.

    Natomiast co do linii średnicowej - to jest polska przypadłość, że kolei się po prostu w planach nie uwzględnia i że z PKP nie można niczego uzgodnić. Co tu mówić o zrobieniu z linii średnicowej komunikacji miejskiej, skoro z dworca Śródmieście nie ma bezpośredniego przejścia do stacji Centrum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "skoro z dworca Śródmieście nie ma bezpośredniego przejścia do stacji Centrum"
      - z tym m.in. problemem miała się rozprawić moja praca magisterska. ale zwątpiłem i zmieniłem temat. :-)

      Usuń
    2. To mię też najbardziej bodzie, ale też się już 'nauczyłem', że z PKP dogadać się nie da, bo to państwo w państwie było, jest i pewnie będzie. Szkoda, i to już nie do naprawienia.

      Usuń
    3. Piotrze H. - Też nie mogę pojąć tego, że od 16 lat nie ma sensownego połączenia między Metrem Centrum, a Dworcem Śródmieście.

      Erze - A o czym miała być Twoja magisterka?

      Ajemaju - Wszystko jest do naprawienia. Tylko trzeba zechcieć. Władze Warszawy spasowały i teraz wydają setki milionów / miliardy złotych na rozwiązanie de facto zastępcze.

      Usuń
  4. Za brak połączenia z kolejka odpowiadają kolejkarze. Nie wiedzieć czemu, ale są strasznie toporni w korelacjach z miastem i tą razą było tak samo. Nijak nie szło wcinać się im w Centralny bez ich zgody - demokrację mamy :)
    A codo niedoróbek, to jakby pobudować te linie jeszcze z piętnaście lat, to by pewnie zdołali niedoróbki wychwycić i porządniej poprawić, ale dziś się tak nie da - ma być tanio i szybko, co nie idzie nijak w parze z jakością - demokrację mamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PRL-owskie stacje są wybudowane tak dobrze, że mogą służyć za schrony ;-)

      Usuń
  5. Doczytałam, nie myslałam, że az tyle się nazbiera:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wybierając się tam, nie spodziewałem się...

      Usuń
  6. O rany! To ja się chyba na II linię nie będę zapuszczać, bo się będę gubił i wyglądał "jak jakiś żłób z prowincji, a nie warszawski rodak". Horror!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojedź i się naucz przejść na pamięć, żeby dobrze wypaść przed "gośćmi z prowincji" ;-)

      Usuń
  7. O tym że z kolejarzami się nie da dogadać to legenda leniwych urzędników. Jakoś na Dworcu Gdańskim się dało. Przy budowie Złotych Tarasów też się dało przenieść pętlę autobusową na dach cokołowej częśći Dworca Centralnego. A dla zapewnienie dogodnego przejścia do dworca kolejowego Stadion było możliwe bez wkraczania na teren kolejowy - jedne schody do metra są daleko od wyjścia z dworca a drugie po drugiej stronie ulicy przez którą nie ma pasów a po środku stoi płot, a można było zrobić schody tuż przy tym dachu nad wyjściem z dworca i dać też obok pasy, bo w obecnym układzie wysiadający z drugiej strony ulicy z autobusu ostro się nachodzą i naklną idąc na dworzec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że im się "nie chce chcieć" dogadać z kolejarzami.

      Usuń
  8. Masakra. Przecież powinni zrobić tak jak w innych dużych miastach, a nie udziwniać!!!. Druga linia metra pod wzgledem stylistycznym powinna być tak samo zaprojektowana jak I linia i tylko kolor wszystkich wejść stacji zmienić. Niebieska I linia I linia np.czerwone wejścia. A tu taki BABOL do potęgi,i to wszystko ZA NASZE PIENIĄDZE!!!!!!!

    P.S. Pewnie za Dw. Wileńskim pociągną drugą linie metra w obszar "pustelni miejskiej" zamiast pociągnąć stacje metra w kierunku "sypialni" Warszawy. Powiedzą przecież że oni wyliczyli ze w innej lokalizacji napewno ludzie będą zadowoleni, bo co to jest dojechać kilka przystanków autobusem żeby skrócić sobie droge przy pomocy METRA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jest dla Ciebie "pustelnią miejską", a co "sypialnią Warszawy"?

      Usuń
  9. Widziałam już nie takie babole w toku ewolucji projektu. To po prostu wynika z totalnego braku współpracy na linii architekt-konstrukcja-instalator-wykonawca. W dawnych czasach były ogromne biura projektowe, które robiły takie rzeczy wspólne. Wszystko siedziało na jednym piętrze i uzgadniało. Dziś są narady raz na miesiąc, kiedy panowie z paniami wymieniają uprzejmości, a potem na rysunkach jest zupełnie co innego niż ustalono. Panowie instalatorzy (moi ulubieńcy) średnio co miesiąc zmieniają zdanie i forsują opcje, którym miesiąc temu byli przeciwni, żeby jak najdłużej robić projekt (bo płacą im za godziny na przykład), a popędzany konstruktor daje architektowi niepoliczoną koncepcję, po czym mija pół roku i przysyła prawdziwą. Sądzę że rozmiary słupa wobec barierki to efekt tego typu współpracy przez bardzo małe w. Co do reszty dupereli - wykonawca, jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko pewnie racja, ale w sumie, co mnie, jako użytkownika, to obchodzi?

      Usuń
  10. Gabrielizm18/11/14 18:50

    Trochę racji, a trochę czepialstwa, ale jako dyletant nie będę zbytnio polemizował. Jedyne, co mogę próbować usprawiedliwiać jeśli chodzi o przebieg metra to jego przebieg wzdłuż ulic, a nie "skóśkę" - patrząc na przerażenie Prażan, gdy wiercili pod kamienicami oraz na ostanie protesty mieszkańców bloków na Płockiej, obawiam się, że wiercić na skos w Warszawie by się nie dało. Zwłaszcza, że jakość bloków faktycznie może sugerować, że się rozpadną gdy pod nimi będzie się przez piach wierciła maszyna - a z kolei etos pracy polskich ekip budowlanych też daje powody do obaw. Podsumowując - zbyt wiele protestów i zbyt duże ryzyko...

    A z innej beczki - najkrótsze schody ruchome, jakie widziałem w Warszawie, znajdują się w centrum handlowym Promenada na poziomie/poziomach 1 pomiędzy starą a nową częścią centrum. Mniej więcej połowa tego, co na zdjęciu ze Świętokrzyskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się nie da, jak się da? Między Kopernika, a Bartoszewicza też przechodzą pod budynkami mieszkalnymi.

      Dzięki za cynk o schodach - sprawdzę.

      Usuń
    2. Gabrielizm19/11/14 22:29

      Technicznie da się na pewno - chodzi mi o przeszkody warszawsko-polskie, czyli "róbcie, róbcie, byle nie koło mojego domu", a w przeciwnym razie wielkie larum.

      A schody w Promenadzie sfotografowałem dzisiaj - zdjęcie tu: https://www.dropbox.com/s/30ua3mo5ux9p04w/20141119_155353.jpg?dl=0

      Usuń
    3. Warszawsko-polskie? To skąd się wzięła nazwa NIMB ("Not in my backyard")? ;-)

      Usuń
  11. "Nie przewidziała chyba, że przyjdą tam też ludzie patrzący krytycznym okiem na tę inwestycję i sposób jej realizacji. " - sądzę że nie miała wyjścia raczej.

    Nie jestem aż tak czepliwy, bo uważam, ze część rzeczy wyjdzie w praniu, natomiast z kwestii estetycznych irytuje mnie wywietrznik, ustawiony vis a vis Ministerstwem Finansów (psuje oś, która kiedyś była zamierzeniem architektonicznym, od ministerstwa do "wieży" przy Kubusia P. W kwestii praktycznej - ciekawe kiedy będzie zdziwka, jak zaleje stację Centrum Naukowe Kopernik Przy Dawnym Przystanku Pomnik Syreny.

    OdpowiedzUsuń
  12. *vis a vis MinisterstwA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem czepliwy. Szedłem z założeniem, że porobię zdjęcia ładnych stacji i wrzucę na bloga. Ale wyszło inaczej. BTW, jak zwiedzałem metro Młociny pierwszego dnia w październiku 2008, to przewidziałem, gdzie wytworzy się ścieżka, a gdzie na peronie będzie niebezpiecznie wąsko. I ścieżka jest, a o niebezpiecznym przewężeniu pisała już GazStołeczna: http://m.warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,106541,16263542,Najazd_na_metro_Mlociny__Pasazerowie_nie_mieszcza.html

      Usuń
  13. Obszerna i szczegółowa fotodokumentacja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Fangora muszę zobaczyć na żywo, bo po zdjęciach bym w sumie bronił. Czarna okładzina też nie wydaje mi się (choć znów − na żywo dopiero zobaczę) szczególnie dołująca. Ale cała reszta? Koszmar.

    W ogóle mam wrażenie że ostatnio w ZTM dorwał się do decyzji nt. systemów informacji ktoś, kto ma pewne mgławicowe pojęcie jak to wyglądać powinno, ale na mgławicy się kończy. I jest gorzej niż było, bo dążąc (słusznie skądinąd!) do unifikacji, wycina się stare rozwiązania. Rozwiązania owszem, zróżnicowane, ale sprawdzone i same w sobie nie najgorsze.

    Nawet ta krytykowana stara mapka miasta była lepsza niż to, z czym teraz mamy do czynienia. Owszem, brak zróżnicowania wielkości ulic i dążenie do jakiejś równowagi i braku białych plam prowadziło do wspomnianych przez ciebie kuriozalnych efektów, ale nie zgodzę się, że nic z nich nie wynikało. To nie są przecież mapy adresowe, tylko poglądowe schematy mające dać pojęcie w której części miasta znajdzie się pasażer wysiadając na której stacji. Nie były w tym idealne, ale lepsze niż te nowe chaotyczne.

    A z moich najbardziej bolesnych spostrzeżeń − kto do cholery opracowywał system znaków? Widzieliście tę fikuśną słuchawkę oznaczającą telefon, ale trudną do rozszyfrowania? Ten bankomat, ten dziwaczny automat biletowy? Na pierwszej linii cały system informacji z granatem i białym, z arialem i z prostymi uniwersalnymi piktogramami oczywiście nie powodował, że komukolwiek spadały z wrażenia spodnie, ale był absolutnie funkcjonalny, a to? Naprawdę, ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Litery Fangora - Na żywo (dla mnie) do ogarnięcia są najwyżej 3-4 litery na raz.

      A propos schematu - Nie musze dodawać, że na stronie internetowej wisi inna jego wersja, a (od kilku dni) w wagonach I linii jeszcze inna? Tak, trzy wersje jednego schematu.

      Myślę, że jeszcze sobie przypomną o oczo.ebnych piktogramach WC i je dokleją na / obok obecnych.

      Usuń