20.5.11

XLIII AKCJA GTWB "WODA" - CZYLI Z WIZYTĄ U KAŚKI, CO WOJTKA NIE CHCIAŁA

Tematem 43. akcji GTWB jest woda. Pierwsze skojarzenie wody z Warszawą to Wisła - Królowa Polskich Rzek.

Wisła jest powodem, dla którego Warszawa powstała właśnie tu. Jest powodem jej rozkwitu w późnym średniowieczu i renesansie. W toku różnych wojen pomagała i przeszkadzała wielu armiom. Miała niesamowity wpływ na dzisiejszy wygląd naszego miasta. Oddziela dwie, różniące się bardzo od siebie, części miasta.

Dziś Wisła jest gigantyczną oazą zieleni, obaszerem dającym wytchnienie od zgiełku miasta. To czuje się jednak dopiero, gdy się zejdzie nad jej brzeg. Z góry, z mostów, jest jedynie przeszkodą do pokonania, powodem wiecznych korków na mostach. Ale gdy poświęcisz już nieco czasu na zaznajomienie się z Wisłą, będziesz nad nią regularnie wracać.Nigdzie nie ma się takiego kontaktu z Wisłą, jak z miejsca, które jest zewsząd otoczone wodą. Stąd popularność wszelkich tramwajów wodnych, promów między brzegami, rejsów do Serocka itp. Można tez w Warszawie wejść do budynku, który... stoi w nurcie rzeki. To Gruba Kaśka.

Gruba Kaśka to potoczna nazwa ujęcia wody spod dna Wisły w Warszawie.



Wraz z Filtrami Warszawskimi przy Koszykowej i Wodociągiem Praksim ciągnącym wode z Zalewu Zegrzyńskiego stanowią zaplecze dostarczania wody pitnej dla Warszawy w ramach MPWiK. Gruba Kaśka została otwarta w 1964 roku, a więc wtedy, gdy Breżniew odsunął od władzy Chruszczowa, a Krzysztof Krawczyk z Trubadurami przygotowywał się do swego pierwszego wystepu w Opolu w roku następnym.



Celowo napisałem "spod dna", bo faktycznie budynek stoi wbity w dno rzeki, a (to nie do wiary) krystalicznie czystą wodę, przesączoną przez naturalne piaskowe filtry ciągnie się z głębokości kilku-kilkunastu metrów pod dnem Wisły. Warto dodać, ze takie rozwiązanie zostało zaprojektowane przez mgra inz. Włodzimierza Skoraszewskiego i rozpowszechnione na świecie pod nazwami "metoda warszawska" i "studnia warszawska". Niemcy później zbudowali kilka tego typu studzien na Renie.




Cały proces jest zarządzany i kontrolowany ze sterowni wyglądającej, jak centrum dodowdzenia lotami kosmicznymi lub co najmniej elektrownią atomową.





Przed wejściem do budynku przy ul. Francuskiej możemy zobaczyć dwa dreny, czyli ażurowe rury, które leżą pod dnem Wisły. Nowy i zużyty.



Wnętrze zużytego drenu. Leżał na dnie kilka lat.



Dla porównania wnętrze fabrycznie nowego.



Odłupałem sobie na pamiątkę kawałek kilkuletniego osadu spod dna. No, ale spoglądamy w końcu na dół:





I schodzimy tam:






Schody są długie, kręcone tak, że w końcu wszystkim kręci się w głowie.




W końcu stoimy u wejścia do upragnionego, słynnego tunelu pod dnem Wisły:




Faktycznie, potwierdza się plotka, że gdy budowano tunel, wielkie masy wody i piasku przesunęły jego konstrukcję tak, ze teraz jest w środku zagięty - widać to na poniższym zdjęciu.







Drugi raz kręte schody (daruję Wam ten widok) i w końcu widzimy... podniebienie Kaśki.




Nie, po takich drabinkach nie chodziliśmy.



Ale natłok tego typu elementów plus odczuwalne otoczenie wodą zewsząd sprawiały wrażenie przebywania na statku lub co najmniej platformie wiertniczej.








Monitoring jakości wody polega na obserwacji zachowania się małży, które żyją sobie w stalowym korytku:




Otwieramy wieko korytka i oczom naszym ukazują się starannie wyselekcjonowane małże z jednego z polskich jezior (pani przewodniczka nie zdradziła nam, z którego - tajemnica państwowa).



Są one bardzo czułe na zmiany składu chemicznego wody. Stan ich zdrowia jest nieustannie monitorowany.



Po pół roku takiej służby dla warszawiaków małże idą na małżową emeryturę.




Tak mi się jakoś skojarzyło (klik).




Widać kawałek Warszawy:







A to mi się z kolei skojarzylo tak (klik)




Klimatów oceanicznych ciąg dalszy... Na szczęście nikt z nas nie nabawił się choroby morskiej.




Może dlatego, że nie kiwało :)



Jednak nie zapominajmy, że jesteśmy raczej w fabryce, niż na statku.



Wychodzimy na taras widokowy i podziwiamy widoki z tarasu.



W jedną...




... i w drugą stronę.




Nie, to nie lustrane odbicie :) Po prostu Kotwica Polski Walczącej na Kopcu Powstania nie jest ustawiona do oglądania jej ze strony Wisły.




Jeszcze ostatnie kadry. Tu czuć potęgę Wisły.



Warszawski "skajlajn" :)


Kaśka po raz ostatni pokazuje nam swoje podniebienie:



I zstępujemy do czeluści.





W drodze powrotnej w tunelu nagrałem filmik, ale niniejszy blog ma charakter fotograficzny, anie filmowy, więc go tu nie pokazuję (dobra, tak naprawdę, to nudny wyszedł).




A na koniec jeszcze załącznik do pocedury, omawiający nieprawidłowe zachowania ryb. Zachęcam do lektury:


Koniec wycieczki, wszyscy do szalup. Kobiety i dzieci mają pierwszeństwo.


H_Piotr.

6 komentarzy:

  1. O ja... fajne! Zwłaszcza sterownia jak ze starych filmów sajensfikszyn. Nie kusiło Cię, coby ze schodów zjechać po poręczy? Chociaż nie, chyba za ciasno. No i rozpoznaję scenerię "Pieczonych gołąbków" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna wycieczka. Dzięki za ciekawe zdjęcia i opis (as usual).

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna i ciekawa wycieczka, a przesunięty tunel wygląda kosmicznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. I am I: Nie kusiło ;)

    Hanula1950 i Marcin: Wielkie dzięki. Skoro już byłem w takim miejscu, musiałem to koniecznie tutaj pokazać.

    Krabikowie: Wygląda kosmicznie nie tylko z powodu przesunięcia :)

    Lavinka: Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że dużo dłużej, niż pół roku :) Po pracy są znów wrzucane do rodzinnego jeziorka.

    OdpowiedzUsuń